Polska dostała zielone światło dla rozmów z firmą Pfizer w sprawie dalszych dostaw szczepionek przeciw COVID-19. To przełom: KE dotychczas twierdziła, że umowę z dostawcami można zmienić jedynie na poziomie unijnym, bo to Bruksela zawierała umowę ramową - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
"Dla Warszawy negocjacje z koncernem są kluczowe, bo za szczepionki, które do tej pory były finansowane z budżetu państwa, od tego roku ma płacić NFZ. Ustawowo zagwarantowano na ten cel 5,5 mld zł w jego funduszu zapasowym. Problem w tym, że w kasie NFZ brakuje dziś ponad 10 mld zł. Po pieniądze z funduszu zapasowego sięgnąć jednak nie można" – pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Pieniądze te są bowiem zablokowane między innymi z powodu oczekiwania na wynik rozmów z Pfizerem, któremu Polska jest winna pieniądze. Nasz kraj chciałby umorzenia części dostaw i kwot, a resztę rozłożyć w czasie. Obecnie jedno i drugie jest zawieszone.
W teorii do wczoraj (poniedziałek - 28 lutego) miała zapaść decyzja Komisji Europejskiej w sprawie kontraktów z Pfizerem. Jednak, jak podaje "DGP", negocjacje wciąż trwają.
"Jednym z powodów jest to, że Komisja czeka na to, jak będą wyglądać rozmowy Polski z Pfizerem - mówi jeden z naszych rozmówców" - możemy przeczytać w gazecie.
Nie tylko Polska negocjuje kontrakty
Na zmianie zasad dostaw szczepionek przeciwko COVID-19 zależy także innym państwom. "Dziennik Gazeta Prawna" podaje, że rozmowy z Komisją w tej sprawie prowadzą m.in. Łotwa oraz Słowacja.
Powód podobny jak w Polsce - mają za dużo zapasów, by był sens realizować kontrakty i kupować kolejne dawki. Czesi mają 8,5 mln dawek, a zapotrzebowanie na nie mają ośmiokrotnie niższe. Co więcej do tej pory, z powodu przekroczenia terminu ważności, wyrzucono już 7 mln dawek. Czeskie MZ zapytane przez "DGP" o to, czy będą prowadzić negocjacje z Pfizerem odpowiada, że przeprowadzają je za pomocą Komisji Europejskiej.
Źródło: PAP, "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock