- W ustawie reformującej służbę zdrowia będą mechanizmy zabezpieczające, które uniemożliwią samorządom przekształcenie szpitali w inny rodzaj działalności gospodarczej – przekonywał w „Magazynie 24 godziny” wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek. Nie potrafił powiedzieć jednak, jakie by to miały być zabezpieczenia.
Platforma wbrew zapowiedziom z kampanii wyborczej zdecydowała się na pójść o krok dalej w reformie systemu ochrony zdrowia. Według nowego projektu wszystkie szpitale mają zostać przekształcone w spółki prawa handlowego, które nadzorowane będą przez samorządy. Te będą mogły sprywatyzować je nawet w 100 proc. Wcześniej zakładano, że jeśli do tego dojdzie, to samorząd musi zachować 51 proc. akcji spółki.
Samowola kontrolowana nie tylko zdrowym rozsądkiem
Zdaniem opozycji takie rozwiązanie może doprowadzić do tego, że samorządy będą chciały zamykać nierentowne szpitale i na ich miejscu stawiać instytucje, na których się zarabia.
- To samorządy najlepiej orientują się w sytuacji w regionie i wiedzą, jak zarządzać jak zarządzać majątkiem szpitali. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że nie mogą zostawić mieszkańców ich regionu – tłumaczy Krzysztof Grzegorek. Wiceminister podkreśla, że aby mieć pewność, że poza tym kredytem zaufania, w ustawie regulującej przekształcenia będą zapisy, które będą gwarantować to, że szpital pozostanie szpitalem. – W niektórych uzasadnionych przypadkach będzie możliwość np. likwidacji niedochodowego oddziału – zaznacza. Nie mówi jednak jak dokładnie będą wyglądały te zabezpieczenia, ale podkreśla, że zapędy powściągnie też to, że przed prywatyzacją szpitale będą oddłużone. – Obecne zadłużenie szpitali sięga 10 mld zł. Ma ono różna formę, ale w przeciągu kilku zniknie – mówi Grzegorek.
Te argumenty nie przekonują posła PiS Tomasza Latosa.
- Proponujecie obligacje, które ktoś będzie mógł wykupić. Wtedy stanie się właścicielem i będzie mógł robić ze szpitalem co chce. Wykupując dług szpitala jako spółki będzie można go doprowadzić do upadku i potem sobie rościć prawa do dysponowaniem majątkiem tej spółki i robić z nim co się chce – argumentuje poseł PiS. Według niego przykład reszty świata pokazuje, że pomysł PO jest zły, bo na całym świecie służba zdrowia opiera się na sektorze publicznym, co daje do niej równy dostęp bez względu na stopień zamożności.
Eksperci: pomysł niezły choć niedopracowany
Na ten temat wypowiadali się w studia nie tylko politycy. Lekarz i ekspert służby zdrowia Sławomir Badurek jest zwolennikiem prywatyzacji szpitali z kilku powodów
- Szpital prywatny to lepsze warunki dla pacjentów, lepszy dostęp do procedur, jasne kryteria dostępu do usług, oraz lepsze warunki dla personelu – wymienia. – Widzieliście kiedyś państwo, żeby ktoś korumpował np. stomatologa, albo lekarza w szpitalu prywatnym? – pyta retorycznie
Badurek tłumaczy tez, że prywatyzacja szpitali nie będzie oznaczała tego, że będą one tylko dla bogatych. – Nieważne czy jest się biednym, czy bogatym, jeśli jest się ubezpieczonym, a szpital ma umowę NFZ. A za zabiegi, za które NFZ nie płaci i tak pacjent łoży z własnej kieszeni.
Ekspert podkreśla jednak, że na razie zbyt mało wiadomo o projekcie, a poznanie większej liczby szczegółów pozwoliłoby, jak to określił „zmazać prywatyzacji tą gębę, którą namalowano jej w kampanii”
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24