- Dochodzimy do kresu możliwości oszczędzania bez zmiany ustaw - stwierdza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" minister finansów Jacek Rostowski. Dlatego razem z rządem minister liczy teraz na współpracę prezydenta, m.in. w sprawie wydobycia zysku z NBP. A jeśli jednak Lech Kaczyński nie zgodzi się na pomysły rządu? - Jeśli boi się brać na siebie odpowiedzialność, to niech zrezygnuje z urzędu - ucina minister.
Jak przekonuje minister, "prezydent z prawem weta jest de facto trzecią izbą parlamentu", dlatego jest konstytucyjnie współodpowiedzialny za walkę rządu z kryzysem. - Nie może zachowywać się jak szef opozycyjnej partii - podkreślił Rostowski. Dodał, że obecnie rząd próbuje przekonać Lecha Kaczyńskiego do "sensownych działań".
Natomiast w rozmowie z dziennikiem "Fakt" minister finansów postawił prezydentowi ultimatum: - Jeśli Lech Kaczyński boi się brać na siebie odpowiedzialność, wynikającą z ustawy zasadniczej, to niech zrezygnuje z urzędu.
Kluczem do sukcesu - prezydenckie TAK
Perspektywa prezydenckiego weta - tłumaczył Rostowski - sprawia, że rząd ma małe pole manewru. Chce "podejmować zasadnicze reformy", ale one zawsze niosą dla kogoś negatywne skutki - i wtedy prezydent może nie zgodzić się na te propozycje.
Dlatego premier spotkał się ostatnio z prezydentem, by porozmawiać o możliwych zmianach ustawowych w 2010 r. Jak ujawnił Rostowski, najważniejsze osoby w państwie dyskutowały m.in. o zysku z NBP i ustawie modernizacyjnej o obronie narodowej, która zmniejszyłaby wydatki na armię podczas kryzysu.
Czarny scenariusz za dwa lata?
Jeśli jednak prezydent będzie odrzucał kolejne pomysły PO na walkę z kryzysem, minister Rostowski przyznaje, że grozi nam pułapka zadłużenia. Pytany o czarny scenariusz, w którym deficyt budżetowy jest dwa razy wyższy, dług publiczny katastrofalnie rośnie, a cięcia obejmują emerytury, zasiłki i płace budżetówki - minister mówi, że w 2010 r. tak nie będzie, ale za dwa lata jest to możliwe.
Dodaje jednak, że wierzy, iż Lech Kaczyński "nie będzie działał na szkodę Polski". Według Rostowskiego, stosując prawo weta, prezydent powinien sam zaproponować jakieś rozwiązanie, bo - zgodnie z konstytucją - głowa państwa dysponuje inicjatywą ustawodawczą.
"Żarty się skończyły"
- Żarty się skończyły - zapowiedział minister finansów. Podkreślił, że deficytu nie można powielać w nieskończoność. - Od współodpowiedzialności za przyszłość prezydent nie ucieknie. Dlatego chcemy wiedzieć, jakie są zamiary prezydenta, bo jego doradcy mówią, że wszystkie nasze ustawy będą wetowane.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Fakt
Źródło zdjęcia głównego: PAP