Idzie o 80 milionów dolarów długu Gazpromu wobec EuRoPol Gazu - tak "Rzeczpospolita" precyzuje powody niepodpisania dotąd porozumienia gazowego. We wtorek w TVN CNBC Biznes Waldemar Pawlak przyznał, że to minister skarbu "ma zastrzeżenia do rozliczeń między firmami".
- Minister skarbu nabrał wątpliwości, czy może zaakceptować ugodę między firmami polegającą na tym, że część tych rozliczeń zostanie odpuszczona - powiedział Pawlak TVN CNBC Biznes.
Długi wobec EuRoPol Gazu
"Rzeczpospolita" ustaliła, że Rosjanie chcą, by Polska zgodziła się na umorzenie należności, jakie rosyjski koncern ma wobec spółki EuRoPol Gaz za tranzyt surowca przez Polskę. – Ponieważ ta sprawa (długu Gazpromu) nie została rozwiązana, nie można mówić o zakończeniu negocjacji i porozumieniu międzyrządowym – mówi "Rz" wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski.
Szefowie PGNiG i Gazpromu mają o należnościach EuRoPol Gazu rozmawiać w połowie stycznia. – To najtrudniejsza kwestia do rozwiązania, bo strona rosyjska nie chce zapłacić spornej kwoty – dodaje wiceminister.
Z informacji "Rz" wynika, że szanse na uzgodnienia między firmami są małe, bo strona rosyjska kategorycznie zapowiedziała, że nie zapłaci. Jeśli porozumienia na szczeblu firm nie będzie, to problemem będą musieli znów zająć się przedstawiciele rządów obu krajów.
Długa historia negocjacji
Polsko-rosyjskie negocjacje gazowe toczą się od wielu miesięcy. Potrzebujemy uzgodnienia dodatkowych dostaw, ponieważ w naszym bilansie gazowym brakuje 2,8 mld m sześc. gazu, które rocznie dostarczała spółka RosUkrEnergo, wyeliminowana w lutym z rynku po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym.
Strona rosyjska do negocjacji wniosła inne oczekiwania: zażądała wyeliminowania ze składu udziałowców firmy EuRoPol Gaz, eksploatującej polski odcinek gazociągu Jamał-Europa firmy związanej z polskim biznesmenem Aleksandrem Gudzowatym. Wiadomo też było o nierozwiązanej od lat kwestii płatności wobec EuRoPol Gazu, na skutek czego firma ta ma kłopoty z regulowaniem swych zobowiązań kredytowych. Pojawiały się wręcz opinie, że strona rosyjska próbuje doprowadzić tę firmę do upadku, by za jej długi przejąć polski odcinek rurociągu jamalskiego.
Na początku grudnia podano, że porozumienie z Rosją i Gazpromem zostało uzgodnione. Jak wtedy informowano, Polska zgodziła się na zwiększenie rosyjskich dostaw o 10,2 mld m sześc. gazu rocznie oraz zawarcie takiej umowy na 15 lat - do 2037 roku.
Krytycy tego porozumienia podnosili, iż tak duża ilość gazu, przy obowiązującej klauzuli "bierz lub płać", oznaczać może nieopłacalność budowy gazoportu w Świnoujściu i sprowadzania paliwa z jakichkolwiek innych źródeł - bo Polska tak dużej ilość surowca nie zużyje. Stałoby się to więc elementem uzależnienia nas od rosyjskich dostaw. Prawo i Sprawiedliwość groziło wręcz postawieniem premiera Donalda Tuska i wicepremiera Waldemara Pawlaka przed Trybunałem Stanu.
Gaz nam potrzebny czy niekoniecznie?
Eksperci - i politycy - nie są zgodni, czy Polsce w ogóle dodatkowe porozumienie z Rosjanami jest potrzebne. W omawianym wyżej artykule "Rzeczpospolita" stwierdza, że większe dostawy od Gazpromu są niezbędne, by pokryć krajowe zapotrzebowanie - i powinny pojawić się już od Nowego Roku. "Jeżeli wróci duży mróz, ograniczenia dostaw paliwa dla zakładów przemysłowych będą konieczne" - stwierdza gazeta, przypominając sytuację ze stycznia tego roku, gdy wybuchł rosyjsko-ukraiński spór.
Tymczasem dyrektor departamentu ropy i gazu ministerstwa gospodarki Maciej Kaliski mówił na początku grudnia w TVN CNBC Biznes, że nie ma powodów do pośpiechu w negocjacjach, a rozmowy bez kłopotu mogą toczyć się po Nowym Roku.
Także rosyjscy eksperci zwracali uwagę na korzystną sytuację negocjacyjną Polski, stawiając wręcz pytanie, po co Polsce potrzebne jest to porozumienie. Takie opinie przytaczał jeszcze w listopadzie moskiewski dziennik "Kommiersant".
Źródło: Rzeczpospolita, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24