Skąd Polska weźmie pieniądze, które obiecała na ratowanie strefy euro? Z rezerw Narodowego Banku Polskiego.
Trudno jest zobrazować rezerwy NBP. I nie chodzi tu tylko o ilość pieniędzy, ale przede wszystkim o to, że nikt takiej sumy nie trzyma w gotówce. - Są inwestowane na całym świecie, w czołowych bankach centralnych, w depozytach lub papierach wartościowych - wylicza ekonomista Adam Noga. Część rezerw może być też ulokowana w złocie przechowywanym w skarbcu NBP.
A jest się o co kłócić, ponieważ wartość rezerw NBP szacuje się na blisko 75 mld euro, w tym wartość zgromadzonego złota na ponad 4 mld euro. - Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju zabezpieczenie, poduszka bezpieczeństwa tak jak w samochodzie. Jeśli nastąpi jakiś krach to ona może zostać użyta - tłumaczy główny analityk Xelion Piotr Kuczyński. Dlatego te pieniądze - mówiąć językiem laika - muszą po prostu być.
Nie takie proste
Jednak ich ewentualne uruchomienie miałoby wpływ na wartość naszej waluty. - Jak rosną nam te rezerwy dewizowe, to mamy potencjalnie większe rezerwy emisji pieniądza. Jeśli się zmniejszają, mamy możliwość zmniejszenia pieniądza w gospodarce - przekonuje Noga.
Część tych pieniędzy na ostatnim szczycie Unii polski rząd zobowiązał się pożyczyć Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. To za jego pośrednictwem pieniądze dostaną kraje zagrożone bankructwem. I pomimo, że opozycja krytykuje, że wydajemy nasze pieniądze na długi innych, to ekonomiści uspokajają - NBP nie wydaje rezerw, nie są też one pokryciem dziury budżetowej. Bank centralny ogranicza się jedynie do obsługi "państwowego konta".
Pożyczenie pieniędzy MFW - zdaniem ekonomistów - jeśli odbędzie się na korzystnych warunkach, nie będzie dla Polski niebezpieczne. Pieniądze z rezerw i tak pracują na kontach innych banków, a państwo zarabia na tym ok. 4 proc. rocznie. Zysk NBP trafia do budżetu państwa.
Źródło: tvn24