- Większość z nas ma jakieś oszczędności i to jest ten moment, aby ich użyć. Chodzi o to, abyśmy przetrwali najbliższy rok - podkreślił w rozmowie z TVN24 Maciej Samcik, autor bloga Subiektywnie o finansach. Według najnowszych danych o inflacji w sierpniu wzrost cen był na poziomie 16,1 procent.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał w środę, że Inflacja w sierpniu 2022 roku wyniosła 16,1 procent, licząc rok do roku. Analitycy spodziewali się wzrostu cen o 15,4 procent rok do roku. Wzrost cen towarów i usług w lipcu br. wyniósł 15,6 proc. rok do roku, a w czerwcu ceny rosły w tempie 15,5 proc. rok do roku.
Ból inflacji: trzeba oszczędzać
Maciej Samcik uważa, że Polacy powinni w swoim domowym budżecie szukać oszczędności, bo "na tym polega ból inflacji, że ona niszczy naszą zamożność".
- W każdym budżecie jest mniej więcej 15 procent wydatków, które można ściąć. Wiele z tego, co wydajemy w sklepach spożywczych ląduje w koszu. To są pieniądze, które wyrzucamy w błoto wraz z zawartością lodówki. Kupiliśmy czegoś za dużo - zaznaczył.
Dodał, żeby do sklepu chodzić z gotówką. - Jeśli mamy 50 złotych w sklepie, a nie kartę płatniczą, to nie wydamy więcej niż te 50 złotych - zauważył. Według niego oszczędności można też szukać w abonamentach.
- W ciągu ostatnich lat obrośliśmy różnymi abonamentami, które schodzą nam z kart kredytowych w sposób niezauważalny. Mamy jakieś automatyczne płatności i na to warto uważać. Trzeba też zrobić przegląd tych usług, które subskrybujemy. Bardzo duża część z nas ma abonamenty telekomunikacyjne po 50, 60 czy 90 złotych miesięcznie, ale są takie usługi, za które płacimy tylko tyle, ile zużyjemy. I wtedy można ściąć koszty miesięczne o 20, 30 złotych - wyliczył.
Co dalej z rosnącą inflacją?
Ekspert zauważył, że warto również skorzystać z wakacji kredytowych i w ten sposób podreperować budżet.
- Potraktujmy to jako fundusz awaryjny. Ktoś nam dał pieniądze, których dzisiaj nie musimy spłacać. Mogą one służyć jako poduszka finansowa, na wypadek gdyby rachunek za gaz, prąd, czynsz był o 40 procent wyższy - mówił.
Przewiduje, że ceny za prąd, gaz będą o 20, 30, 40 procent wyższe. Prawdopodobnie rząd wprowadzi zamrożenie taryf, które obejmą jednak tylko osoby fizyczne, gospodarstwa domowe, ale nie firmy.
- One będą musiały zapłacić pięć razy większe rachunki, a to przekłada się na ceny, które płacimy w sklepach. Problem polega również na tym, ze większość z nas ma rachunki, które nie są uzależnione od tego, ile i czego zużywamy. To, że zaoszczędzimy nie oznacza, że mniej zapłacimy. Nie mamy inteligentnych liczników, które w czasie rzeczywistym raportowałyby do firm, które dostarczają nam ciepło, prąd, gaz - podsumował.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock