Wykonawca odcinka autostrady A4 Brzesko - Wierzchosławice porzucił plac budowy, nie wywiązując się z kontraktu - ogłosił rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wykonawca odpowiada, że to przedstawiciele Dyrekcji nie stawili się, by odebrać plac budowy, w związku z czym spisał protokół bez ich obecności.
Chodzi o pechowy odcinek, którego budowa została przerwana już w lutym, a wykonawca i GDDKiA wzajemnie obarczają się winą za to. Wykonawca - konsorcjum firm NDI i SB Granit - wygrał przetarg na budowę 25 kilometrowego odcinka autostrady między Krakowem a Tarnowem oferując najniższą cenę. Wynosiła ona 622,5 mln zł i była o połowę niższa, niż wynikająca z tzw. kosztorysu inwestorskiego.
Potem jednak zaczęły się problemy. Jak pisał w lutym "Dziennik Polski", konsorcjum zażądało wtedy zwiększenia kontraktu o 60 mln zł. GDDKiA nie była skora, by dopłacać i w efekcie umowa została zerwana - przy czym każda ze stron twierdzi, że to ona wypowiedziała współpracę. Obie strony domagają się też odszkodowania od kontrahenta.
Najpierw inwentaryzacja, potem przejęcie placu budowy
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad twierdzi, że pełną winę za rozwiązanie umowy ponosi wykonawca, który mimo wielu wezwań do przyspieszenia prac miał wielomiesięczne opóźnienia w realizacji kontraktu. Miały one wynosić 9 miesięcy w budowie obiektów mostowych i 4-5 miesięcy przy budowie drogi. Ponadto GDDKiA twierdzi, że budowa miała 17-procentowe zaawansowanie prac przy upływie połowy terminu.
Teraz rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj stwierdza, że przejęcie przez Dyrekcję placu budowy miało nastąpić dopiero po zakończeniu prac Komisji Inwentaryzacyjnej, która sprawdza zakres prac zrealizowanych przez wykonawcę.
Według niego komisja ma zakończyć swoje prace 30 kwietnia br. i dopiero po tym terminie Dyrekcja może przejąć plac budowy. - Aby jednak nastąpiło, wykonawca musi dodatkowo przeprowadzić szereg niezbędnych czynności na placu budowy, które, mimo obowiązku, nie zostały przez konsorcjum wykonane. Na tej podstawie w tej chwili niemożliwe jest przejęcie placu budowy przez GDDKiA - poinformował rzecznik.
Wykonawca zostawił śmieci?
Zdaniem GDDKiA, wykonawca ma m.in. usunąć z placu budowy śmieci, zabezpieczyć wykopy wzdłuż dróg serwisowych oraz przekazać kopię projektu budowlanego z naniesionymi zmianami oraz wszelką dokumentację dodatkową, pomiary kontrolne oraz badania i oznaczenia laboratoryjne, czy geodezyjną inwentaryzację powykonawczą robót i sieci uzbrojenia terenu.
- Żadna z tych czynności nie została wykonana przez wykonawcę, mimo obowiązku spoczywającego na nim. (...) GDDKiA traktuje zachowanie wykonawcy jako porzucenie placu budowy, o czym powiadomiony zostanie Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego - twierdzi rzecznik.
GDDKiA zapowiada także, że wszystkimi kosztami poniesionymi na zabezpieczenie budowy zostanie obciążony wykonawca.
Dyrekcja nie przyszła, to wzięli notariusza
Konsorcjum NDI i SB Granit na informacje GDDKiA zareagowało oświadczeniem, że 19 kwietnia po trzecim wezwaniu GDDKiA do przejęcia placu budowy, wobec ponownego niestawienia się przedstawicieli GDDKiA, dokonało w obecności notariusza jednostronnego podpisania protokołu przekazania placu budowy zamawiającemu.
Konsorcjum poinformowało, że przekazanie placu budowy poprzedzone zostało przeprowadzeniem wymaganych kontraktem działań zabezpieczających i inwentaryzacyjnych, co zostało potwierdzone w dokumentach dołączonych do protokołu.
"Konsorcjum z przykrością odnotowuje fakt przekazywania licznych informacji do mediów przez przedstawicieli GDDKiA wprowadzających w błąd opinię publiczną, co do okoliczności odstąpienia Konsorcjum od umowy, jak również podważających wiarygodność i dobre imię Firm wchodzących w skład Konsorcjum. Zarówno przyczyny, jak i skutki rozwiązania umowy będą przedmiotem oceny przez niezawisły sąd" - napisano w oświadczeniu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu