Jeszcze niecały tydzień temu wydawca "Wprost" prognozował, że tygodnik może mieć poważne kłopoty finansowe, bo w związku z publikacją treści podsłuchanych rozmów polityków i biznesmenów, wycofają się z niego reklamodawcy. Dziś wydawca magazynu przyznaje, że czarne prognozy się nie sprawdziły. "Uprzednio dostrzegane przez Zarząd czynniki ryzyka nie wystąpiły" - czytamy w komunikacie Platformy Mediowej Point Group.
Platforma Mediowa Point Group jest większościowym udziałowcem Agencji Wydawniczo-Reklamowej WPROST, która wydaje tygodnik "Wprost". Na czele PMPG SA stoi Michał Lisiecki. Jak pisaliśmy, pod koniec czerwca sugerował on, że po opublikowaniu przez tygodnik "Wprost" zapisów podsłuchów rozmów polskich polityków, może stracić reklamodawców, przede wszystkim tych związanych ze Skarbem Państwa. "Zakładu nie przyjmę, ale jako wydawca jestem świadomy ryzyka. Również utraty niektórych Partnerów biz. od #Orlen począwszy." - pisał 22 czerwca na Twitterze Lisiecki. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że liczy się z upadkiem "Wprost".
Wśród firm z udziałem Skarbu Państwa, które reklamują się we "Wprost", oprócz Orlenu są m.in. PGE, PGNiG i KGHM. Pytane wówczas przez tvn24bis.pl o wycofanie reklam z "Wprost" nie potwierdziły takiego zamiaru. PGNiG i PGE powołały się na tajemnicę handlową, z kolei rzecznik KGHM poinformował, że spółka współpracuje z różnymi wydawcami i tytułami, zgodnie z przyjętym planem i potrzebą dotarcia do różnych grup i "zazwyczaj nie odstępuje od zawartych umów".
"Czynniki ryzyka nie nastąpiły"
Teraz wydawca przyznaje, że czarne prognozy się nie sprawdziły. W czwartkowym komunikacie PMPG informuje o stanowisku przyjętym przez zarząd AWR WPROST, w którym odniósł się on "do wpływu na aktualną i przewidywaną sytuację gospodarczą AWR sprawy związanej z ujawnieniem w dniach 16 i 23 czerwca 2014 roku (…) treści nagranych rozmów prowadzonych przez osoby prowadzące działalność publiczną". W komunikacie czytamy: "Po przeanalizowaniu skutków wydarzeń związanych z ujawnieniem treści nagrań, tj. w szczególności wpływu wydarzeń na sprzedaż powierzchni reklamowej w tygodniku "Wprost" oraz sprzedaż egzemplarzową tygodnika "Wprost", zarząd AWR ocenił, że na chwilę obecną nie dostrzega zagrożenia dla funkcjonowania spółki". Dodatkowo "zarząd AWR ustalił, że w okresie od dnia ujawnienia treści nagrań spółka nie odnotowała spadku przychodów z tytułu sprzedaży powierzchni reklamowej oraz że nie zaszły żadne konkretne zdarzenia, które uzasadniałyby przewidywanie spadku przychodów spółki z tytułu sprzedaży powierzchni reklamowej z powodu zaistniałej sytuacji". "Tym samym uprzednio dostrzegane przez Zarząd czynniki ryzyka nie wystąpiły" - podkreśla wydawca "Wprost".
Większa sprzedaż
Wydawca dostrzega też "pozytywny aspekt" związany ze sprawą nagrań. Chodzi o "znaczące" zwiększenie sprzedaży egzemplarzowej tygodnika "Wprost". "Zarząd AWR na chwilę obecną nie posiada szczegółowych danych w tym zakresie, jednakże odnotowano zapotrzebowanie na zwiększony nakład czasopisma. W ocenie Zarządu AWR przełoży się to na zwiększenie przychodów spółki z tytułu sprzedaży egzemplarzowej" - czytamy w komunikacie.
Numer "Wprost", w którym opisano m.in. rozmowy ministrów Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego miał, jak informuje wydawca, nakład 300 tys. egz. Dla porównania w I kw. br. średni nakład jednorazowy pisma wyniósł 122,5 tys. egz. (dane Związku Kontroli Dystrybucji Prasy).
Autor: mn//bgr / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl