Wartburg - przedmiot samochodowych marzeń we wszystkich chyba "demoludach". Nie tylko tych, którzy z sentymentem spoglądają w przeszłość zelektryzowała wiadomość, że Wartburgi mogą znów wrócić na szosy. Ale już pojawiają się przeszkody na drodze: nazwa okazuje się zbyt cenna dla taniego samochodu.
W czwartek niemieckie media obiegła sensacyjna wiadomość: Opel, próbując ratować się z katastrofalnego położenia całego koncernu General Motors, przymierza się do produkcji "niedrogiego auta". Jego atutem miałaby być marka znana sprzed lat - Wartburg, i produkcja w tym samym miejscu, co poprzednik - zakłady w Eisenach w Turyngii.
Duża część tych doniesień potwierdza się. Do zamiarów produkcji w Eisenach niedrogiego pojazdu przyznał się rzecznik Opla. Jednak nieoczekiwanie pod znakiem zapytania staje możliwość użycia NRD-owskiej marki.
O posiadaniu praw do komercyjnego użycia marki "Wartburg" mówi Matthias Launert - prezes Fundacji Wartburg. - Mamy prawa do ochrony marki w różnych obszarach, między innymi w branży motoryzacyjnej - stwierdza w rozmowie z radiem publicznym MDR. Ewentualna zgoda, wedle jego słów, musiałby być wynikiem negocjacji - i opłat licencyjnych... W sprawie szczegółów odsyła do firmy-córki swej fundacji, która zajmuje się komercyjną działalnością.
Prezes Launert na dodatek uważa, że "tani samochód" nie byłby właściwym nosicielem dla dumnej nazwy Wartburg. Jak dodaje, jego fundacja zajmuje się utrzymaniem niemal 950-letniego zamku Wartburg, miejsca, gdzie Marcin Luther dokonał pierwszego tłumaczenia Nowego Testamentu na niemiecki...
Wydaje się, że i Oplowi pomysł z nazwą przestaje się podobać. Członek zarządu fabryki w Eisenach Harald Lieske stwierdza, że "Wartburg" tylko na Wschodzie byłby atutem w sprzedaży.
Źródło: MDR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24