Nawet równowartość rocznych dochodów będzie mogła kosztować urzędnika błędna decyzja, samowola czy powolne działanie. A jeśli wina będzie miała związek z korupcją, odpowiedzialność może sięgnąć całego majątku - informuje "Gazeta Prawna", która dotarła przepisów, jakie zamierza wprowadzić Ministerstwo Gospodarki.
Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld zastrzega jednak, że projektowane przepisy będą miały zastosowanie tylko w sytuacji świadomego i celowego złamania prawa przez urzędnika. - Nie będziemy nikogo karać za błędy i pomyłki oraz za to, że w Polsce prawo jest niejasne - mówi gazecie Szejnfeld. - Natomiast gdy zostanie wydana decyzja w indywidualnej sprawie administracyjnej z rażącym naruszeniem ustawy z winy urzędnika, to niema powodu żeby to państwo, a w praktyce my podatnicy, wyrównywało powstałe szkody - tłumaczy wiceminister.
Sprzedał kota w worku za 2 miliony
Póki co przykładów błędnych decyzji administracyjnych, które przynoszą coraz większe straty, jest bez liku. Gazeta przytacza przykład pracownika Urzędu Miejskiego w Białymstoku, który kilka lat temu zablokował budowę pierwszego wielkoekranowego kina w mieście, bo nie uprzedził inwestora, że na terenie, który ten kupił za 2 mln zł od miasta, można wybudować tylko... wiadukt kolejowy. Pracownik nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Stratę wzięło na swe barki miasto, które musiało zaproponować inwestorowi bardziej atrakcyjny grunt.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24