Szybsze i sprawniejsze wydawanie unijnych pieniędzy miało być lekiem na kryzys. Jak na razie nie jest: od 10 lutego, kiedy wyszło rozporządzenie umożliwiające wypłacanie zaliczek na zaakceptowane już projekty, wydano w ten sposób zaledwie 300 mln zł. Minister rozwoju nie kryje rozczarowania takim wynikiem.
W rozporządzeniu z 10 lutego resort rozwoju umożliwił wszystkim instytucjom wdrażającym programy wykorzystujące fundusze europejskie - m.in. ministerstwom, agencjom i urzędom marszałkowskim - udzielanie zaliczek na realizację zatwierdzonych projektów w ramach funduszy na lata 2007-2013.
Zwykle projekty finansowane z brukselskiej kasy rozliczane są po ich zakończeniu. Nowe rozwiązanie miało być antidotum na ograniczoną w związku z kryzysem dostepność kredytów i innych źródeł finansowania. Eksperyment jak na razie nie przynosi oczekiwanych rezultatów.
Urzędnicy nie płacą
- Wysłaliśmy pismo instytucjom wdrażającym fundusze unijne, żeby bezapelacyjnie udzielały zaliczek - powiedziała minister Bieńkowska. Przyznała też, że resort spodziewał się lepszego rezultatu niż 300 mln zł. - Liczyłam zwłaszcza na masowe udzielanie zaliczek przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości - dodała szefowa resortu rezwoju regionalnego.
Zasady udzielania zaliczek w przypadku niektórych programów opublikowano na stronie www Agencji. Niestety, odzew okazał się niewielki.
Z danych ministerstwa wynika z kolei, że wiele wojewódzkich urzędów marszałkowskich, które także mogą wypłacać zaliczki, w ogóle nie uwzględniło takiej możliwości w swoich zasadach pracy. Zaliczek udziela obecnie jedynie Małopolskie. Pozostałe regiony, chociaż nie wykluczają takiej możliwości, jak dotąd zaliczek nie udzielają - wynika z informacji ministerstwa.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu