Unia Europejska pozwoliła na "rozwiązania, które trudno uznać za satysfakcjonujące", jeśli chodzi o kształt umowy między Rosją a Ukrainą w sprawie dostaw gazu - uważa prezydent Lech Kaczyński. Według niemieckiego ministra gospodarki Michaela Glosa, potrzebna jest większa solidarność energetyczna, ale każdy kraj musi zadbać przede wszystkim o własne interesy.
- Raz jeszcze się okazało, że kraj, który wda się w dyskusję z Rosją, na żadną skuteczną pomoc liczyć nie może - powiedział prezydent podczas konferencji prasowej w Ostrowie Wielkopolskim. - To jest równia pochyła. Do kogo te słowa kieruję? Do władz i najważniejszych polityków, którzy przewodzą największym państwom Unii Europejskiej - dodał Lech Kaczyński.
Ile zapłaci Ukraina?
Według podpisanej w poniedziałek umowy między Gazpromem a Naftohazem, Ukraińcy mają płacić w tym roku za gaz cenę rynkową pomniejszoną o 20 procent. Cena za tranzyt ma pozostać na poziomie 2008 roku - 1,6 USD za przesłanie 1000 metrów sześciennych gazu na odległość 100 km. Szczegóły porozumienia jeszcze nie są znane.
"Nie ma jednej ceny"
Prezydent zaznaczył, że jeśli informacje o kształcie rosyjsko-ukraińskiej umowy, które zna, są prawdziwe, to "nie ma żadnej podstawy", aby przyjmować cenę 450 dolarów jako cenę komercyjną. - Po pierwsze, nie ma w ogóle żadnej ceny komercyjnej, bo nie ma żadnej jednej ceny. Ona się w stosunku do różnych krajów waha od okolic 120 dolarów do ponad 300 - wyjaśnił Lech Kaczyński.
Niemcy: UE potrzebuje solidarności, ale...
Z kolei niemiecki minister gospodarki Michael Glos, w wywiadzie dla dziennika "Handelsblatt" podkreślił, że UE potrzebuje większej solidarności w polityce energetycznej, ale każde państwo powinno zadbać o minimum własnych zapasów gazu.
Glos zapowiedział też powołanie grupy roboczej, która zajmie się problemem dywersyfikacji źródeł dostaw i dróg przesyłu gazu, a także magazynowania surowca.
- Nie należy jednak mylić solidarności, która zobowiązuje do wzajemnej pomocy, z dobroczynnością. To znaczy, że każdy kraj musi dysponować własnym minimalnym zabezpieczeniem - ocenił.
Zdaniem Glosa, w wyniku rosyjsko-ukraińskiego sporu gazowego poważnie ucierpiało zaufanie do obu państw. - Powstaje pytanie, na ile poważnie traktują one swoje zobowiązania dotyczące dostaw i tranzytu surowców - powiedział.
"Trzeba wyciągnąć wnioski"
- Konflikt gazowy pokazał, jak bardzo zaopatrzenie w energię w Niemczech i Europie zależne jest od importu. Z zaistniałej sytuacji należy wyciągnąć właściwe wnioski, tak by lepiej zabezpieczyć się na przyszłość przed podobnymi kłopotami - ocenił.
Jak dodał, dalszą dywersyfikację źródeł dostaw i dróg przesyłu gazu zapewniłyby planowane nowe gazociągi - Nord Stream pod Bałtykiem oraz Nabucco, jak również możliwość dostarczania do Niemiec gazu płynnego LNG.
Glos opowiedział się też za przedłużeniem pracy niemieckich elektrowni atomowych, jako metody uniezależnienia gospodarki od gazu. Według założeń przyjętych w 2002 roku, Niemcy mają całkowicie zrezygnować z energii atomowej do 2021 roku. Jednak kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że w kolejnej kadencji będzie dążyć do rewizji tych planów i przedłużenia terminu funkcjonowania elektrowni atomowych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu