- Bardzo mi się podoba takie zasłyszane gdzieś zdanie, że w Polsce od 1989 r. uprawiamy taki "wyczynowy kapitalizm". Począwszy od reform Balcerowicza. My zawsze mieliśmy być "najlepsi na świecie". Zawsze wściekałem się na takie dictum. Bo moim zdaniem nam by wystarczyło, byśmy byli "coraz lepsi". A nie zawsze "najlepsi" - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka.
Marek Belka podkreśla, że "na krótką metę polska gospodarka właściwie nie ma słabości". - Nie ma żadnych znaczących nierównowag. Agencje ratingowe często wskazują na wysoki poziom zadłużenia Polski. No dobrze, ale czy te agencje nie wiedzą, jaka jest historia gospodarcza polskiej transformacji? I że przez te 25 lat próbowaliśmy wszelkimi sposobami zachęcać inwestorów zagranicznych do lokowania swoich kapitałów w Polsce. Jednym z efektów tego wysiłku jest właśnie nasze zadłużenie - podkreśla. I dodaje: - I gdyby tego zadłużenia nie było, te same agencje ratingowe pewnie by narzekały, że kraj jest nieatrakcyjny i nikt nie chce inwestować w jego rozwój gospodarczy. W sumie więc w tej krótkiej perspektywie nie widzę większych zagrożeń czy kłopotów - ocenia szef NBP.
Płytka konkurencyjność
Zdaniem Belki polska konkurencyjność jest jednak oparta "nie na zaufaniu klientów do marki "made in Poland", ale na niskich cenach". - A więc na niskiej płacy i na niskich kosztach. Ale to jest przewaga bardzo płytka. Bo wyobraźmy sobie, że złoty nagle – na przykład w wyniku wejścia do ERMII (mechanizm poprzedzający integrację walutową ze strefą euro – red.) – zaczyna gwałtownie zyskiwać na wartości. Wtedy cała ta konkurencyjność szybko znika - mówi prezes NBP. Przywołuje przykład Szwajcarii, który po kryzysie znalazła się w podobnej sytuacji. - Jej waluta w krótkim czasie wzmocniła się w znaczący sposób. W końcu interwencja tamtejszych władz zatrzymała aprecjację franka. Ale nie słyszałem, by z powodu tego wzrostu wartości, który się dokonał, szwajcarskie towary utraciły swoją konkurencyjność. I to różni konkurencyjność głęboką, czyli taką, jaką mogą się pochwalić Niemcy, Szwajcaria czy Holandia, od konkurencyjności płytkiej. Takiej jak polska - zaznacza.
Mniej call centers
Marek Belka argumentuje, że "Polska musi walczyć o to, by awansować w łańcuchu wartości dodanej". - Nie ściągać do siebie call centers, choć to na krótką metę też daje miejsca pracy. Lecz raczej stawiać na usługi biznesowe polegające na tworzeniu analiz czy strategii. Nie składanie samochodu, tylko usługa inżynierska. To jest oczywiście proces. Widziałem kiedyś takie badania, że jeszcze w 2000 r. przeciętny kilogram polskiego eksportu kosztował 50 eurocentów. Dziś to już około 1,7 euro. Ale kilogram niemieckiego eksportu to około 3 euro. Więc droga przed nami daleka - podkreśla Belka.
Warunki dla przedsiębiorców
Pytany o rolę polskiej gospodarki w Europie w ostatnich 25 latach, Belka odpowiedział: - Bardzo mi się podoba takie zasłyszane gdzieś zdanie, że w Polsce od 1989 r. uprawiamy taki "wyczynowy kapitalizm". Począwszy od reform Balcerowicza. My zawsze mieliśmy być "najlepsi na świecie". Zawsze wściekałem się na takie dictum. Bo moim zdaniem nam by wystarczyło, byśmy byli "coraz lepsi". A nie zawsze "najlepsi". Niestety, zapał do bycia "wyczynowymi kapitalistami" dominował u nas w tych 25 latach - ocenił Belka.
Jak to działało? - pyta "Dziennik Gazeta Prawna". - Mogę to pokazać na przykładzie przedsiębiorczości - odpowiada szef NBP. I dodaje: - Jej budowa to bez wątpienia sukces tych ostatnich 25 lat. Nasz sektor drobnych i średnich przedsiębiorstw to dużo wyższa liga niż we wszystkich innych krajach regionu. Ale jednocześnie stworzyliśmy atmosferę zachęcającą tego przedsiębiorcę - a zwłaszcza jego lobbystę – do ciągłego lamentowania, jak trudno jest w Polsce robić biznes. Podczas gdy u nas biznes funkcjonuje w warunkach cieplarnianych. Podatki są niskie. CIT spadł z 40 do 19 proc. Kurs złotego jest konsekwentnie niedowartościowany, co sprzyja eksportowi. Do tego mamy ogromne wyczulenie opinii publicznej na jakiekolwiek niekorzystne dla przedsiębiorców zmiany w prawie. I ogromną tolerancję dla oszustw podatkowych. Albo tolerowanie przez elity polityczne masowej wręcz praktyki zatrudniania na umowach-zleceniach czy tworzeniu fałszywego samozatrudnienia - wyjaśnia szef banku centralnego.
- Wydaje mi się, że na jakimś etapie tego "wyczynowego kapitalizmu" trzeba było na taką sytuację zezwolić. Ale teraz najwyższy czas na poprawki. Bo nie może być tak, że człowiek niezatrudniający nikogo był traktowany jako przedsiębiorca. A tak dziś jest w Polsce. To jest anomalia, do której się przyzwyczailiśmy. Ale to nie zmienia faktu, że tę anomalię należy zmienić. Dla swojego własnego dobra powinniśmy od niej odwyknąć - dodaje.
Autor: mn//bgr / Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24