- Premier za swej drugiej kadencji chce wprowadzić złotówkę do tzw. Mechanizmu Kursów Walutowych, czyli korytarza walutowego ERM II - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z " ludzi Tuska". Niewykluczone, że zapowie to także w swoim piątkowym expose. Do tej pory w związku z kryzysem strefy euro politycy Platformy uchodzący za największych politycznych entuzjastów eurolandu o wprowadzaniu tam Polski wypowiadali się dosyć ostrożnie.
Trwają spekulacje, co powie premier Tusk podczas piątkowego expose. Na razie mówi się głównie o tym, jak głęboko rząd będzie chciał sięgnąć do kieszeni Polaków. Według "GW" może powrócić też sprawa wejścia Polski do strefy euro.
- Polska chce wejść do euro przygotowana, a nie na gapę jak Grecja - mówi rozmówca gazety z kręgów rządowych. Głównym argumentem do wejścia do eurolandu jest fakt, że będąc poza nią Polska ma relatywnie mało do powiedzenia w kluczowych dziś sprawach kryzysu. Według informatora "GW" bez euro i przy stosunkowo małej sile gospodarki Polska wciąż jest tylko ''filarkiem Unii''. W dodatku jako kraj na dorobku, wciąż wyciągający ręce po unijne pieniądze, jesteśmy narażeni na oskarżenia o interesowność - nie tylko w negocjacjach na temat przyszłego unijnego budżetu na lata 2014-20.
Do pokonania, przeskoczenia i obejścia
Piotr Maciej Kaczyński, analityk brukselskiego Centre for European Policy Studies, uważa, że Polska powinna wyznaczyć sobie jasną datę wejścia do strefy euro, np. na 2015 roku, i zacząć robić wszystko, by politycznie i gospodarczo trzymać się tego kalendarza, włącznie z rozpoczęciem rozmów z PiS na temat koniecznej zmiany konstytucji. - To wzmocniłoby pozycję Tuska w Europie, Polskę, ale też i samą strefę euro - tłumaczy Kaczyński. Poza tym wejście na ścieżkę euro odebrałoby agencjom ratingowym ważny argument na rzecz obniżenia naszego ratingu.
Zgodnie z wymogami kryterium stabilności kursu walutowego złotówka musi być w systemie ERM II nie krócej niż dwa lata. Aby tam wejść musi spełnić pięć tzw. warunków konwergencji. Dotyczą one m.in. wysokości deficytu, długu publicznego, inflacji, czy stóp procentowych. Na razie nie spełniamy żadnego, podobnie jak większość krajów, które już są w strefie euro, ale Minister finansów Jacek Rostowski wciąż podobno wierzy, że kryteria te uda się spełnić jeszcze w 2012 roku.
Jak podkreśla jednak gazeta przeprowadzenie zmian w konstytucji łatwe nie będzie. PiS razem z rozłamowcami Ziobry ma mniejszość blokującą w sprawie zmian w konstytucji, a Jarosław Kaczyński wiele razy powtarzał, że jest przeciwko wejściu Polski do strefy euro.
Raz już zapowiedział
Gdyby te informacje okazały się prawdą, to byłaby to już kolejna deklaracja premiera tego typu. Jesienią 2008 roku podczas forum ekonomicznego w Krynicy Donald Tusk niespodziewanie zapowiedział, że chciałby zastąpić złotówkę euro w 2011 roku. I choć tłumaczone to było jako uproszczenie, gdyż w związku z kalendarzem byłoby to niemożliwe, a termin szybko doprecyzowano jako 1 stycznia 2012 roku, to deklaracja wywołała spore poruszenie. Mocno umocnił się też złoty. Tydzień później, równie nieoczekiwanie upadł jednak amerykański bank Lehman Brothers, co wywołało giełdowe tsunami i ogólnoświatowy kryzys, którego druga fala będąca efektem pierwszej ponownie zalewa świat.
Od tamtego czasu politycy PO unikają jak ognia deklaracji i podania choćby przybliżonej daty wejścia Polski do euro podkreślając, że wpierw strefa musi poradzić sobie ze swoimi problemami.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl