Piątkowa sesja na warszawskim parkiecie upłynęła pod znakiem trzech wiedźm. Tym mianem gracze określają trzy rodzaje kontraktów terminowych, które jednocześnie wygasają i zazwyczaj robią na giełdach dużo zamieszania. Tak było i tym razem. Ostatecznie WIG20 stracił 0,81 proc.
Przez niemal cały dzień na giełdzie działo się niewiele. WIG20 tracił na otwarciu 0,89 proc. i przez następne kilka godzin wcale nie wykazywał ochoty do wzrostów. - Nic się dzisiaj nie dzieje, obroty mamy żenująco niskie. Spadamy w ślad za rynkami europejskimi - mówił około południa analityk DnB Nord Mirosław Saj.
Wiedźmy wchodzą na parkiet
Ale to była tylko cisza przed burzą. Inwestorzy wstrzymywali się z decyzjami, czekając na "godzinę cudów" czyli 15:10, kiedy zaczynają wygasać kontrakty terminowe. To, na jakim poziomie znajdzie się wtedy WIG20, decyduje o tym, ile zarobią lub stracą ich posiadacze. Wielu graczom zależy zatem by, osłabić lub wzmocnić indeks - i w tym celu realizują duże zlecenia.
Tak było i tym razem. Zaledwie kilka sekund po 15.10 pierwsze potężne zlecenie sprawiło, że w jednej chwili WIG20 znalazł się kilkadziesiąt punktów niżej. I tak było już do końca sesji - indeks największych spółek na naszym parkiecie to wzbijał się w górę, to spadał. Więcej było jednak spadków. Przecena akcji sprowadzała indeksy na coraz niższe poziomy. Pod koniec regularnego handlu WIG20 tracił około 1,4 proc. Po fixingu zmniejszył stratę do 0,81 proc. WIG zniżkował ostatecznie o 0,14 proc.
- Obroty skoczyły do 1,9 mld zł i były najwyższe od końca 21 sierpnia, czyli od sesji na której WIG wzrósł o 3,5 proc., a WIG20 o 4 proc. - zauważa Roman Przasnyski, analityk Gold Finance. - Obroty dziś skoczyły mocno dopiero w końcówce sesji. I jak tu nie wierzyć w wiedźmy? - dodaje.
Źródło: TVN CNBC Biznes, stooq.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES