Szpitale nie otrzymały dodatkowych pieniędzy z tzw. podatku Religi na leczenie ofiar wypadków drogowych - informuje "Gazeta Prawna". Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia zamroził uzyskane środki, bo twierdzi, że nie ma wystarczających danych z policji o sprawcach kolizji.
Tzw. podatek Religi, (nazwany tak od nazwiska ministra zdrowia, który był jego pomysłodawcą) płacą firmy ubezpieczeniowe. Co miesiąc przekazują do NFZ 12 proc. przychodów z tytułu składki na ubezpieczenie OC opłacanej przez właścicieli samochodów. Pieniądze te mają pokryć koszty leczenia ofiar wypadków drogowych.
Okazuje się jednak, że w rzeczywistości z podatku Religi szpitale nie dostały do tej pory nic. NFZ wyjaśnia, że przeszkodą są niejasne przepisy, które od października ubiegłego roku zobowiązują firmy ubezpieczeniowe do finansowania świadczeń udzielanych poszkodowanym w wypadach. Fundusz obwinia też policję, która nie przekazuje im danych pozwalających na identyfikację sprawców i ofiar wypadków.
Jak podkreśla "Gazeta Prawna", na wadliwych przepisach tracą szpitale - bo muszą finansować koszty leczenia ofiar wypadków z kontraktów, a także kierowcy, którzy kupują droższe polisy OC i nie otrzymują nic w zamian.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom przedstawicieli firm ubezpieczeniowych ustawa spowodowała bowiem wzrost cen ubezpieczenia samochodów. Od kwietnia OC zdrożało średnio o 10 proc.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24