- Nie uważam, że jakiekolwiek wydatki publiczne są szkodliwe i niepotrzebne. I że im jest ich mniej, tym lepiej. Są miejsca, w których państwa nikt nie zastąpi - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" minister finansów Mateusz Szczurek.
Zdaniem ministra przykładem takiego miejsca jest służba zdrowia. - Ona moim zdaniem nigdy nie będzie funkcjonowała właściwie na zasadach wolnorynkowych. Z tej prostej przyczyny, że pacjent zawsze będzie tutaj stroną zdecydowanie słabszą, która ma dostęp do niepomiernie mniejszej puli informacji, do tego nie płaci osobiście, ale przez ubezpieczyciela. I to się nie zmieni nawet wtedy, gdy nazwiemy go klientem i powiemy mu, że może swobodnie wybierać z oferty wielu dostawców usług medycznych - podkreśla Szczurek.
I dodaje: - A jednocześnie są takie okresy i stany koniunktury, że łatwiej o sprzyjające wydatki publiczne. Więc to, czy polskie państwo wydaje mniej, czy więcej, zależy od tego, co się dzieje w sektorze prywatnym. Na to wszystko trzeba oczywiście nałożyć ograniczenia zewnętrzne. Polska jest w Unii Europejskiej i mamy procedurę nadmiernego deficytu. I to też należy brać pod uwagę - ocenia.
Pytany, czy w związku z tym można można nazwać go keynesistą, Szczurek odpowiada: - Na pewno bliżej mi do Keynesa niż do ekonomicznych liberałów w stylu von Hayeka. Zwłaszcza w takim otoczeniu, w jakim Polska znajduje się dzisiaj. Z inflacją, która jest za niska i której NBP nie bardzo potrafi doprowadzić – od dołu – do celu inflacyjnego - mówi minister.
Jakie cele?
Pytany z kolei o konkretne cele, jakie sobie stawia i czy będzie zwiększał wydatki państwa Mateusz Szczurek podkreślił, że "zdecydowanie nie, z dwóch powodów". - Po pierwsze Polska jest mocno ograniczona kontekstem międzynarodowym. O ile w czasie najgłębszego kryzysu w latach 2009–2010 Komisja Europejska trochę bardziej przymykała oko na wzrost deficytu, teraz nacisk się zwiększył - ocenia.
- Po drugie, koniunktura gospodarcza i popyt prywatny w perspektywie dwóch lat poprawia się na tyle, że zalecone nam przez Brukselę oszczędzanie nie zaszkodzi, ale pomoże. Więc w najbliższych dwóch latach na pewno będziemy mieli deficyt niższy niż obecnie. I to znacząco niższy. W tym kontekście zupełnie chybione jest mówienie, że zmiany w OFE stworzą fiskalny luz i że te pieniądze będą przed wyborami wydane na walkę o głosy. To po prostu nie będzie możliwe. Również z powodu wiszącej nad naszym krajem procedury nadmiernego deficytu - dodaje.
Mateusz Szczurek podkreśla, że "do końca kadencji dług spadnie poniżej poziomu 47 proc. PKB według metodologii krajowej, a według unijnej zatrzyma się w okolicach 50 proc.".
A jakie ma pomysły na podatki? - Bliski jest mi taki pogląd: jeżeli chcemy różnicować obciążenia podatkowe – czy to po stronie pracy, czy podatku VAT – musimy mieć pewność, że to czemuś służy. To znaczy, że jeśli system jest komplikowany przez ulgi i dopłaty, podwyższenia i narzuty, to trzeba się dobrze zastanowić, dlaczego i czy to ciągle spełnia swoje funkcje. Przykładem mogą być gigantyczne różnice w klinie podatkowym, którego doświadczają pracujący, w zależności od tego, jaki tryb rozliczania podatków wybierają - odpowiada minister.
Więcej swobody?
Szczurek podkreślił, że "ważna jest reforma finansów publicznych". - Ale wbrew wyobrażeniom to proces bardzo niewdzięczny do opisu w mediach. Najczęściej polega na setkach drobnych zmian, które trudno nawet wytłumaczyć osobom nieinteresującym się szczegółami finansów publicznych. I ten proces cały czas trwa. Chciałbym, byśmy wykonali kolejny krok po wprowadzeniu reguły wydatkowej, która ogranicza wydatki sektora finansów publicznych w dobrych czasach. Musi nim być odsztywnienie jak największej liczby wydatków budżetowych. Lista tych, których wzrost jest automatycznie powiązany np. z inflacją, płacą minimalną, uposażeniem referendarza sądowego itd., liczy ponad sto pozycji - informuje Mateusz Szczurek.
- Moją ambicją jest zwiększenie swobody poszczególnych ministerstw w kształtowaniu wydatków, za które są odpowiedzialne. Żeby nie trzeba było tłumaczyć, że wydatek musi wzrosnąć, bo zwiększyła się cena kwintala żyta. Ten ogrom wydatków sztywnych jeszcze bardziej przeszkadza w świecie nowej reguły wydatkowej, która narzuca limit wydatków - dodaje.
Autor: mn//bgr / Źródło: Dziennik Gazeta Prawna