Spora grupa klientów zajęła strategiczne pozycje już kilkanaście dni temu. Przed niektórymi centrami handlowymi wyrosły prawdziwe miasteczka namiotowe. Dziś przekonają się, czy było warto. Drzwi amerykańskich supermarketów staną otworem i rozpocznie się tradycyjne, zakupowe szaleństwo.
Przepychanki przed wejściem, szaleńczy slalom między regałami i walka przy półkach. Scenariusz "czarny piątek", co roku jest niemal taki sam.
Dużo wcześniej
Część sklepów otworzyła się już w czwartkowe popołudnie. Jedna z największych sieci sklepów Wall-Mart podała, że przez pierwsze godziny handlu jej sklepy odwiedziły ponad 22 mln klientów. Największą popularnością cieszyły się przecenione tablety, telewizory, ubrania dla dzieci i gry wideo. Niektórzy klienci koczowali w namiotach ustawionych przed sklepami nawet kilkanaście dni przed startem wyprzedaży.
Przypomnijmy, nazwa "czarny piątek" pochodzi od sposobu prowadzenia ksiąg rachunkowych w przeszłości. Czerwonym atramentem zapisywano straty notowane przez firmę, a czarnym zyski.
Dzień po Święcie Dziękczynienia zaznaczany był na czarno jako pierwszy dzień, gdy w skali roku sklepy osiągały zysk.
Autor: mn / Źródło: TVN24 Biznes i Świat