Związki zawodowe polskich stoczni chcą, aby premier Donald Tusk osobiście zaangażował się w prywatyzację zakładów w Gdyni i Szczecinie. We wtorek przewodniczący związków mają się spotkać w tej sprawie z szefem rządu.
Związkowcy z branży stoczniowej chcą przekazać premierowi swoje wątpliwości co do skuteczności ministerstwa skarbu w negocjacjach z inwestorami i usłyszeć publiczne jego zobowiązanie, że osobiście będzie pilnował procesu prywatyzacji stoczni Gdynia i Szczecin. Spotkanie będzie miało pewnie spokojniejszy przebieg niż wizyta stoczniowców pod domem premiera w Sopocie, gdzie krzyczeli m.in. "Spieprzaj dziadu".
- Chcemy przeanalizować przyczyny nieudanej prywatyzacji. Żeby nie było takiej sytuacji, że związkowcy przez wiele miesięcy mówią, że jest źle, a minister, że wszystko jest w porządku. A pan premier jest, wskazanym przez Komisję Europejską, gwarantem udanej prywatyzacji. Sam powiedział w Brukseli, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność za całą sprawę - powiedział TVN24 Dariusz Adamski z NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdynia.
Jak prywatyzować?
Stoczniowcy chcą też zdefiniować główny problem uniemożliwiający dotychczasową prywatyzację i wspólnie szukać jego rozwiązania i dowiedzieć się, jak premier będzie nadzorował cały proces. - Chcemy również, aby premier wyznaczył osobę do kontaktów z nami. Przez pełnomocnika moglibyśmy zgłaszać premierowi wszelkie wątpliwości, do których dotrzemy - powiedział Adamski. Podkreślił, że stoczniowcy nie chcą już wychodzić na ulicę, bo ich miejsce jest w stoczni.
Komisja Europejska (KE) dała Polsce czas do 12 września na przygotowanie nowych planów restrukturyzacji stoczni Gdynia i Szczecin. Minister skarbu Aleksander Grad ma nadzieję, że do 30 września uda się sprywatyzować dwa zakłady. Wg ministerstwa skarbu państwa kupnem stoczni zainteresowanych jest w sumie kilkanaście firm, polskich i zagranicznych.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24