Karol Guzikiewicz w imieniu "Solidarności" Stoczni Gdańsk złożył kolejne doniesienie do prokuratury na premiera Donalda Tuska. Stoczniowcy zarzucają mu działanie na szkodę stoczni. Idzie o wypowiedź premiera dotyczącą wysokości pomocy publicznej dla gdańskiego zakładu.
Jak wyjaśnił związkowiec, premier lub jego urzędnicy (za których jednak on ponosi odpowiedzialność) popełnili przestępstwo niedopełnienia obowiązków, podając do Komisji Europejskiej fałszywą informację o kwocie pomocy publicznej przekazanej Stoczni Gdańsk.
Szef rządu miał zawyżyć wysokość pomocy publicznej dla stoczni i w ten sposób - zdaniem stoczniowców - narazić Stocznię Gdańsk na utratę powszechnego zaufania.
- Nie ma ku temu żadnych podstaw. Dziś jest dzień dobrych wiadomości dla stoczni i stoczniowców - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś, poproszony o komentarz do złożenia zawiadomienia.
Prokuratura sprawę przekazała je do sądu
Jednak to nie pierwszy raz gdy stoczniowcy skarżą premiera. Podobne doniesienie złożono już przed miesiącem, ale zostało odrzucone przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz, która nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania w sprawie wypowiedzi premiera. - Prokuratura nie zajmuje się ściganiem tego typu czynów, właściwym do ich rozpoznania jest właśnie sąd, do którego przekazaliśmy sprawę - wyjaśnił wtedy szef gdańskiej prokuratury Witold Niesiołowski.
Prokurator wyjaśnił, że "podległa mu jednostka nie umorzyła postępowania" - na co wskazywali stoczniowcy, ale "przekazała je do sądu". Wyjaśnił, że zawiadomienie złożone przez związkowców dotyczyło zniesławienia, a więc czynu ściganego z oskarżenia prywatnego w postępowaniu prywatno-skargowym.
Tym razem - oprócz Guzikiewicza - pod doniesieniem podpisali się członkowie Komisji Zakładowej „Solidarności” i Komitet protestacyjny.
Co powiedział premier?
W uzasadnieniu do zawiadomienia stoczniowcy napisali, że w czasie debaty kilka tygodni temu w Gdańsku z przedstawicielami związków zawodowych, Tusk powiedział, że stocznia Gdańska otrzymała 600-700 mln zł pomocy publicznej.
Stoczniowcy twierdzą, że kwota pomocy publicznej odbiega od wartości wskazanej przez premiera, co - według nich - potwierdza w wystąpieniu pokontrolnym z dnia 4.12.2008 r. Najwyższa Izba Kontroli wskazując, że stocznia otrzymała pomoc o wartości 86,5 mln zł.
Pod koniec maja UOKiK poinformował, że od 1 maja 2004 do 31 lipca 2008 r. stocznia Gdańsk otrzymała ok. 700 mln zł pomocy publicznej. Urząd zapowiedział, że w połowie czerwca ma być gotowy raport NIK w tej sprawie.
Guzikiewicz przypomniał, że wciąż nie ma raportu NIK, dotyczącego pomocy publicznej dla stoczni. - Premier nie jest człowiekiem honoru, bo mówił, że raport będzie do końca czerwca - podkreślił.
"Obiecana pomoc to ściema"
Wiceszef stoczniowej "Solidarności" poinformował też, że we wtorek stoczniowcy spotkali się z wojewodą pomorskim. - Spotkanie u wojewody to wielka ściema – nie zaproponował nic - stwierdził Guzikiewicz. - Mimo deklaracji ministra Grada i poleceń komisarz Kroes wojewoda nie przedstawił żadnych opcji pomocy dla stoczniowców - dodał.
W środę Komisja Europejska uznała za legalną pomoc publiczną udzieloną Stoczni Gdańskiej do tej pory, oraz kwoty zapisane w przedłożonym programie restrukturyzacji zakładu. Oznacza to, że Gdańsk uniknie losu stoczni w szczecinie i Gdyni, które upadły, gdy pomoc im udzielona została zakwestionowana.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24