- Sprawy Traktatu Lizbońskiego i polskich stoczni to dwa odrębne porządki, ale dla opinii publicznej obie mają kontekst europejski - powiedział szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Odniósł się w ten sposób do pytania o nieoficjalne doniesienia niektórych mediów, jakoby Traktat Lizboński mógł stać się kartą przetargową w sprawie polskich stoczni.
Radosław Sikorski wyjaśnił, że Komisja Europejska powinna zdawać sobie sprawę, że prezydent Lech Kaczyński decyzję o podpisaniu traktatu "będzie zapewne podejmował w kontekście politycznym".
- Dla polskiej opinii publicznej - mimo że prawnie te sprawy nie są powiązane - to jednak obydwie mają swój kontekst europejski. Też liczylibyśmy na zrozumienie przez Komisję tej sytuacji - podkreślił minister.
Targi na brukselskich salonach
Medialne doniesienia i dyplomatyczne wyjaśnienia Sikorskiego pokazują, że nawet w wielkiej polityce przy obronie własnych interesów wszystkie chwyty są dozwolone. Ewentualny scenariusz mógłby wyglądać następująco: rząd proponuje UE, by zrezygnowała z żądania zwrotu miliardów zł pomocy publicznej dla stoczni, w zamian za szybką ratyfikację przez Polskę traktatu reformującego Wspólnotę, który w Polsce czeka już tylko na podpis prezydenta. CZYTAJ WIĘCEJ O TRAKTACIE
Sikorski zapewnił, że polskie władze będą stosować "wszelkie proceduralne środki", aby prywatyzacja stoczni odbyła się na zasadach rynkowych i z jak najlepszymi skutkami dla konkurencyjności, dla załóg i skarbu państwa. - Wierzymy, że Komisja Europejska to ma na sercu, a nie interesy lobbystów czy inwestorów - dodał minister.
Wielka gra
Komisja Europejska zapowiedziała w piątek szybką analizę przesłanych przez polski rząd informacji w sprawie planów restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni Gdynia i Szczecin. Poprzednie KE odrzuciła. Dla zakładu w Gdańsku unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes wydłużyła termin przesłania programu restrukturyzacji do końca września z racji, że jest ona już sprywatyzowana. Minister skarbu Aleksander Grad miał nadzieję, że Komisja przedłuży termin na przygotowanie planów dla dwóch zakładów do końca września. Na to jednak praktycznie nie ma szans.
Dlatego w piątek Komitet Europejski przy Radzie Ministrów przygotował wniosek, w którym ma zwrócić się do Rady Unii Europejskiej, czyli do państw członkowskich, by to ona - a nie unijni komisarze - rozstrzygnęła o losie polskich stoczni. Rząd zajmie się dokumentem na wtorkowym posiedzeniu.
Dzięki "wybiegowi" polskiego rządu to właśnie członkowie UE mogliby decydować o przyznaniu, bądź nieprzyznaniu pomocy polskim stoczniom. Przy przygotowywaniu wniosku Polska skorzystała z artykułu 88. Traktatu o Unii Europejskiej.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot PAP