Całkiem niedawno lokatorzy na wyścigi wykupywali spółdzielcze mieszkania za symboliczną złotówkę. Wiele spółdzielni mieszkaniowych przy podpisywaniu aktów notarialnych reprezentował tylko jeden pełnomocnik. Teraz często okazuje się, że takie umowy są nieważnie - ostrzega "Dziennik Gazeta Prawna".
Chodzi o 709 tys. aktów notarialnych, przenoszących własność lokali spółdzielczych, które sporządzono w Polsce od lipca 2007 r. do końca 2008 r.
Teraz tysiące spółdzielców, którzy za symboliczną złotówkę wykupili mieszkania, muszą się liczyć z koniecznością ponownej wizyty u notariusza.
Jeden podpis to za mało
Jeśli na ich aktach notarialnych figuruje tylko jeden podpis przedstawiciela zarządu spółdzielni, to może się okazać, że transakcja jest nieważna i trzeba ją powtórzyć. Powód? Zgodnie z prawem spółdzielczym, w takich sprawach decyzję powinno podejmować dwóch członków zarządu. To rażące przeoczenie notariuszy i władz spółdzielni - ocenia "DGP".
Spółdzielnie przekonują, że działają zgodnie z prawem. Jak wyjaśniają, często po prostu nie ma możliwości, by zarząd w komplecie był obecny przy podpisywaniu każdego aktu.
Krajowy Związek Lokatorów i Spółdzielców zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości o zajęcie stanowiska w tej sprawie - informuje dziennik.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24