W nocy z czwartku na piątek wartość polskiej waluty nerwowo spadła w dół do poziomów nie notowanych od dawna. - To normalne zjawisko, spowodowane sytuacją na światowych rynkach. W przypadku zawirowań finansowych inwestorzy w pierwszej chwili wycofują gotówkę z krajów o największym ryzyku, do których zalicza się także Polska - uspokaja w rozmowie z tvn24.pl makler Tomasz Porada.
Jak mówi portalowi tvn24.pl Tomasz Porada z Domu Maklerskiego X-Trade Brokers, osłabienie złotego spowodowane jest tym, co się dzieje na światowych rynkach. - Polska wciąż zaliczana jest do krajów rozwijających się, czyli takich, w których ryzyko finansowe jest większe niż w krajach o silnej gospodarce - tłumaczy.
Portal Bankier.pl opublikował w piatek wypowiedzi dealerów, którzy twierdzą, że wieczorem w czwartek doszło do spekulacyjnego ataku na polską walutę. - Wczoraj w późnych godzinach popołudniowych doszło do ataku spekulacyjnego ze strony kilku dużych amerykańskich funduszy hedgingowych na waluty naszego regionu (głównie na forinta i złotego)” – twierdzi Jacek Maliszewski z firmy doradczej Alpha Financial Services cutowany przez portal.
W czwartek w nocy złoty zachowywał się bardzo nerwowo – stracił ok. 6 groszy wobec dolara i 5 groszy wobec euro. Za euro trzeba było płacić nawet 3,65 zł. Rano jednak kurs wrócił w okolice 3,55 za euro. Dolar kosztuje teraz ponad 2,63 zł, ale w nocy był już po 2,7 zł, a frank szwajcarski kosztuje teraz około 2,36 zł. (CZYTAJ WIĘCEJ O NERWOWEJ ZŁOTÓWCE)
"Pieniądze odpływają z niebezpiecznych rynków"
- Gdy obserwujemy na świecie takie zawirowania, jak w ostatnich miesiącach, inwestorzy w pierwszej chwili wycofują pieniądze z krajów o największym ryzyku, likwidują aktywa najbardziej niebezpieczne - dodaje Porada. Zauważa, że odpływ gotówki z krajów takich jak Czechy, Rosja, Węgry czy Polska jest dużo większy niż z samej "kolebki" kryzysu - Stanów Zjednoczonych. Pieniądze odpływają na rynki o bardziej stabilnych pozycjach.
- Każda większa korekta na światowych rynkach w ostatnich latach powoduje wzrost ryzyka na rozwijających się rynkach, z których ucieka kapitał - wyjaśnia Porada. Zyskuje natomiast na przykład japoński jen.
Rada? Przeczekać
Zdaniem Porady, wszyscy - niezależnie od tego, w jakiej walucie zaciągnęli pożyczkę lub w jakiej zainwestowali - stracą po równo. - Kurs euro, dolara czy funta jeszcze przez jakiś czas będzie rósł w stosunku do złotówki, ale za jakiś czas sytuacja powinna się uspokoić, bo już jest napięta do granic - przekonuje. Jeśli więc ktoś ma kredyty czy inwestycje w złotówkach, nie powinien tego zmieniać, tylko przeczekać. Ucieczka od złotego w kierunku innych walut niewiele bowiem pomoże.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24