Związkowcy protestowali przed kancelarią premiera przeciwko grupowym zwolnieniom w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach. Po półtoragodzinnej manifestacji złożyli petycję do rządu o zainteresowanie się sprawami PKP, a zwłaszcza PKP Cargo, i rozjechali się do domów.
W manifestacji wzięło udział ok. tysiąca osób. Protestujący tradycyjnie już podpalili opony.
Pracownicy zakładów naprawczych taboru kolejowego z całego kraju zamierzali wręczyć swoją petycję premierowi, ale nie było go kancelarii - jest w Sejmie. W liście przekazanym urzędnikom kancelarii związkowcy piszą o "dramatycznej sytuacji pracowników Zakładów Zaplecza Kolei" z powodu braku zleceń na naprawy, modernizację oraz zakup nowych wagonów w wyniku spadku przewozów (ok. 30 proc.) i restrukturyzacji PKP Cargo.
Ich zdaniem, grozi to "natychmiastową redukcją o blisko 50 proc. 18 tys. pracowników, zatrudnionych w zakładach naprawczych.
Zostawieni sami sobie
Protestujący podkreślają, że będą przyjeżdżać do Warszawy do skutku. Na transparentach mieli wypisane m.in. "147 lat ZNTK. Teraz chcecie to zaorać?". Liczą, że ktoś wyjdzie naprzeciw ich postulatom.
- Może ktoś się tam w rządzie obudzi i zrozumie, że Polska to nie tylko Warszawa i kilka wieżowców przy dworcu centralnym – mówią zwalniani pracownicy. I podkreślają, że "tu też jest Polska i są ludzie, którzy mają rodziny i dzieci". – My chcemy żyć – mówią zbulwersowani związkowcy.
W Łapach straci pracę 400 osób
W ramach zwolnień grupowych w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach pracę straci 400 z 750 pracowników. Wypowiedzenia będą wręczane od 8 kwietnia do 8 maja. Powodem zwolnień grupowych jest brak zamówień na remont wagonów od PKP Cargo - dotychczas głównego zleceniodawcy łapskiej firmy. Zamówienia te stanowiły 80 proc. produkcji ZNTK.
Związki zawodowe w ZNTK nie zgodziły się na zwolnienia w firmie i dlatego ruszyły do Warszawy pod kancelarię premiera Donalda Tuska.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24