Ponad 2 mln złotych warte były akcje słoweńskiego banku Nova KBM, które mieli polscy inwestorzy. 3 grudnia akcje zostały zawieszone, a tydzień temu wyparowały one z kont inwestorów indywidualnych grających na warszawskim parkiecie. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, przynajmniej tym słoweńskim, podkreślają eksperci.
Polscy inwestorzy stracili 2,9 mln akcji wartych 71 groszy. To znaczy, że z ich portfeli zniknęło prawie 2 mln złotych. Gracze twierdzą, że nikt nie informował ich o możliwości dokonania takiej operacji.
- Akcje zostały zawieszone w obrocie... ale dlaczego zniknęły z mojego konta? Przecież zawieszenie to zawieszenie... czy aby oni nie zbankrutowali? - pytał jeden z akcjonariuszy na jednym z internetowych forów biznesowych.
Nova KBM znajdujący się w trudnej sytuacji nie nie zbankrutował, ale został dokapitalizowany przez Słoweński Bank Narodowy. Instytucja była w tak trudnej sytuacji, że niezbędna była interwencja Lublany.
18 grudnia bank centralny obniżył kapitał Novy do zera i następnie dokapitalizował go kwotą 150 mln euro. Tym samym dotychczasowe akcje zostały anulowane, czyli fizycznie przestały istnieć i zostały wycofane z obrotu na giełdzie m.in. w Polsce.
Pod koniec roku, 31 grudnia, GPW wydała jedynie lakoniczny komunikat, z którego wynika, że akcje zawieszone z początkiem miesiące nie mogą być odwieszone.
"Zgodnie z posiadanymi informacjami akcje te zostały wykluczone z obrotu na giełdzie w Lublanie oraz zostały wyrejestrowane z rejestru prowadzonego przez słoweński depozyt, a także z kont uczestników Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych S.A. (...) Zarząd Giełdy informuje, że obrót akcjami nie może zostać wznowiony" - czytamy w komunikacie.
Wreszcie akcje wycofano nie przeprowadzając ich skupu oraz nie wypłacając inwestorom odszkodowania.
- Według polskiego prawa można wycofać akcje z giełdy, ale wiąże się to z wyrejestrowaniem spółki i ewentualnymi odszkodowaniami dla udziałowców - przekonuje mecenas Andrzej Dobrzyniecki z kancelarii Recall Dobrzyniecki & Partners Law Office LLP. - Można jedynie wycofać akcje z GPW lub spółka może dokonać zakupu tych akcji w celu ich umorzenia. Jednak wykup akcji przez akcjonariusza większościowego, wiąże się zawsze z koniecznością wypłaty odszkodowania dla drobnych udziałowców - dodaje.
Problem w tym, że anulowanie akcji KBM odbyło się na podstawie prawa słoweńskiego i europejskiego. Czy zatem polscy inwestorzy muszą się po prostu pogodzić ze stratą? Niekoniecznie.
Zdaniem ekspertów inwestorzy mają szanse na odszkodowania. Sprawą zajmuje się już Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. - Rozwiązania problemu akcjonariuszy trzeba szukać w przepisach prawa słoweńskiego i europejskiego - wyjaśnia Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia. - Sprawa wymaga dogłębnej analizy. Liczymy też na jeszcze większą aktywność KNF - dodaje.
Powtórka z historii
W połowie 2013 roku podobna operacja restrukturyzacji spółki i anulowaniu akcji giełdowych przeprowadzono w przypadku producenta alkoholi CEDC, zarejestrowanego w amerykańskim stanie Daleware.
Właściciel marek Żubrówka i Absolwent złożył w amerykańskim sądzie wniosek o upadłość. Stare akcje zostały anulowane, a nowe zostały wypuszczone na giełdę przez nowego właściciela firmy - rosyjskiego oligarchę Rustama Tarika. Spowodowało to, że dotychczasowi akcjonariusze zostali z niczym.
- W przypadku CEDC prawnicy naszej kancelarii dochodzą odszkodowania dla poszkodowanych akcjonariuszy. Skupiają się bardziej na złym zarządzaniem spółki, które doprowadziło do jej upadku, a w efekcie do anulowania jej aukcji. Chcemy udowodnić, że w przypadku prawidłowego funkcjonowania firmy nie doszłoby do jej bankructwa, a bez tego nie można anulować akcji bez odszkodowania - wyjaśnia mecenas Andrzej Dobrzyniecki.
Ostrożność przede wszystkim
Piotr Cieślak ze Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, przekonuje, że taka sytuacja może się jeszcze powtórzyć. - W przypadku banku Nova KBM dopiero w grudniu 2013 r. powstały przepisy pozwalające na operację anulowania akcji. Dlatego inwestorzy nie mogli nawet tego ryzyka przewidzieć - tłumaczy wiceprezes SII. - Inwestując w spółki zagraniczne zawsze trzeba mieć świadomość dodatkowego ryzyka, np. dotyczącego odmiennych regulacji prawnych - dodaje.
Podobnego zdania jest mecenas Dobrzyniecki, który twierdzi, że "wielu drobnych inwestorów nie czyta prospektu emisyjnego, a to w nim znajdują się informacje o ewentualnej możliwości anulowania akcji". - Jeśli spółka opiera się o prawo innego kraju, należy dobrze zastanowić przed zainwestowaniem pieniędzy w takie akcje - dodaje.
Warszawska giełda zachęca do handlu zagranicznymi aukcjami. W sumie na GPW notowanych jest 47 zagranicznych spółek m.in. z Ukrainy, Litwy, Węgier czy Słowenii.
Autor: tryb//gry / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: nkbm.si | TVN24