Producenci ślimaków hodowlanych rozwijają biznes i planują powrót ślimaków na krajowe stoły. Co roku w Polsce przybywa sto ferm hodowlanych – oblicza "Puls Biznesu".
- Dziki ślimak był kiedyś naszym narodowym zwierzęciem, ale w związku ze zbyt dużymi zbiorami populacja tak się skurczyła, że trzeba ją chronić. Rozwinął się więc rynek hodowlany. Zdecydowana większość produkcji trafia za granicę - mówi Grzegorz Skalmowski, prezes Snails Garden.
Dobry biznes?
Instytut Zootechniki w podkrakowskich Balicach szacował w 2013 r. możliwości produkcyjne polskich ferm na 400-700 ton rocznie. - Co roku w Polsce przybywa około 100 ferm hodowlanych, jednak 20-30 proc. znika, bo z powodu źle dobranego gatunku nie znajdują rynków zbytu - twierdzi Grzegorz Skalmowski, który tak rozwinął hodowlę, że rusza z nią do Włoch. Pracą nad kontraktami, m.in. w Korei i Nigerii, chwali się Polish Snail Holding, grupa spółek, przez które rocznie przechodzi 300-400 ton ślimaków. - Obok zwiększania eksportu dla rozwoju branży kluczowa jest budowa rynku krajowego - uważa Damian Gajewski, prezes PSH. Jak przypomina szef holdingu - ślimaki gościły już na polskich stołach. - Ślimaki ze stołów zepchnęły krewetki i mule, ale coraz więcej szefów kuchni zaczyna do nich wracać - twierdzi Damian Gajewski.
Autor: msz//kdj / Źródło: PAP