Na każdego znajdzie się paragraf. Wystarczy choćby zmienić mu kategorię. Dzięki lobbingowi Francji, Bruksela dokonała rewolucji w zoologicznej klasyfikacji: ślimak od lutego stał się rybą śródlądową. I choć podnoszą się głosy, że to kolejny euro-absurd, to eksperci tłumaczą, że dla francuskiego rolnictwa ma to ogromne znaczenie.
Nie mięczak, lecz ryba. Pospolity ślimak winniczek na wniosek Francuzów został zaliczony przez Komisję Europejską do kategorii ryb śródlądowych. I choć polscy zbieracze ślimaków, naukowcy i nauczyciele są zdziwieni, to dr Maciej Jabłoński, prawnik i specjalista w dziedzinie prawa rolnego i prawa ochrony środowiska z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego tłumaczy, że takie postępowanie ma swoją logikę. - Chodzi o to, żeby hodowla ślimaków była dotowana w taki sposób, jak dotowane jest rybołówstwo - mówi PAP dr Jabłoński.
Zaznacza też, że naszym ślimakom winniczkom, które są pod ochroną, nic nie grozi. - Ponieważ jest to decyzja Komisji Europejskiej, a nie np. rozporządzenie Rady Unii Europejskiej, to w każdym kraju członkowskim UE o szczegółach zbierania winniczków decyduje prawo krajowe. Dla nas decyzja ta oznacza tylko tyle, że możemy z funduszy unijnych, wydawanych w ramach naszych programów operacyjnych, część pieniędzy przeznaczonych na rybołówstwo przenieść na hodowlę i zbieranie ślimaków - tłumaczy Jabłoński.
Warto przypomnieć, że brukselska klasyfikacja nie po raz pierwszy kłóci się z poglądami biologów: w myśl unijnego prawa marchewka jest owocem. Powodem były zabiegi Hiszpanii, gdzie popularny jest marchewkowy dżem. A unijny dżem może być wytwarzany wyłącznie z owoców...
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu