Do Państwowej Inspekcji Pracy w 2024 roku wpłynęło około 50 tysięcy skarg na brak wypłat. Urząd wydał decyzje na rekordową kwotę 270 milionów złotych. To tak, jakby cały Inowrocław pracował za darmo. Do tego skargi dotyczą także naruszeń związanych z czasem pracy. Niewypałem okazała się także ustawa o ochronie sygnalistów z zeszłego roku. Zgłoszeń praktycznie nie ma.
Ustawa o ochronie sygnalistów weszła w życie 25 września 2024 r. Oprócz zawiadomienia wewnętrznego zgłaszający może skorzystać z dwóch innych opcji sygnalizowania. Pierwsza to zgłoszenie zewnętrzne do Rzecznika Praw Obywatelskich lub organu publicznego. Druga to ujawnienie publiczne, np. poprzez media albo serwisy społecznościowe.
Szef Państwowej Inspekcji Pracy, który przygląda się funkcjonowaniu tych przepisów, ocenił, że ustawa nie ma zastosowania w praktyce, choć jeszcze przed jej wdrożeniem spodziewał się "nawału wniosków".
- Okazało się, że ta ustawa w ogóle nie działa. Zgłoszeń praktycznie nie ma. Myślałem, że każdy będzie chciał być sygnalistą, by nie zostać zwolnionym z pracy. Bo dokonanie zgłoszenia sygnalnego zapewnia ochronę przed wypowiedzeniem umowy o pracę – przypomniał Stanecki.
Polacy skażeni poprzednim systemem. Sygnalista = donosiciel
Jak wskazał, do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęło od zeszłego roku raptem kilkaset pism, z czego tylko około 100 zostało uznanych za zgłoszenia sygnalistów.
- Ustawa o ochronie sygnalistów z racji tego, że nie znalazła się w niej możliwość składania zawiadomień z zakresu prawa pracy, przestała być interesująca dla zatrudnionych – stwierdził główny inspektor pracy.
Zwrócił uwagę, że powodem takiego stanu jest też "skażenie starszego pokolenia poprzednim systemem".
- Dla nich sygnalista to donosiciel, osoba, której nie można podać ręki. Myślę, że trzeba lat, by to się zmieniło, ale też kampanii edukacyjnych przekonujących, że informowanie o naruszeniach interesu publicznego czy skarbu państwa służy społeczeństwu – dodał Stanecki.
Zgodnie z przepisami sygnalistą może być każda osoba narażona na działania odwetowe po dokonaniu zgłoszenia, niezależnie od podstawy i formy świadczenia pracy. Taka sama pomoc przysługuje również osobie pomagającej sygnaliście i osobie z nim powiązanej. Działania odwetowe mogą polegać np. na pozbawieniu awansu, podwyżki, nagrody lub w skrajnych przypadkach zwolnieniu z pracy.
Rekordowy rok. Pracownicy nie otrzymali 270 mln zł
Do samej inspekcji trafiają za to skargi na podstawie innej ustawy – Kodeksu pracy. Jak przekazał szef PIP, dotyczą najczęściej niewypłacania wynagrodzenia i naruszeń związanych z czasem pracy. - Problemy te pojawiają się od lat w każdym naszym sprawozdaniu – podkreślił Stanecki.
Poinformował, że w 2024 r. wpłynęło około 50 tys. skarg. - Zeszły rok był w ogóle rekordowy, bo środki prawne w postaci poleceń i decyzji płacowych wyniosły w sumie 270 milionów złotych. Czyli pracownicy nie otrzymali 270 milionów złotych. Dotyczyło to 74 tysięcy osób. Można tę liczbę porównać do miasta wielkości Inowrocławia – wskazał szef PIP.
Cztery dni pracy? Ludziom każą pracować po sześć
Jak wyjaśnił, jest dużo skarg na to, że pracodawca nie przestrzega pięciodniowego tygodnia pracy, gdyż oczekuje pracy przez sześć dni w tygodniu. - Brzmi to dziwnie w czasie, gdy trwa debata o tym, żeby wprowadzić czterodniowy tydzień pracy. Tymczasem inspektorzy pracy muszą egzekwować regulacje dotyczące pięciodniowego. Mam na myśli małe firmy, na przykład sklepy, małe placówki handlowe, gdzie nasi inspektorzy natrafiają dość często na ten problem – powiedział główny inspektor pracy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock