W obliczu dynamicznego rozwoju sytuacji na Ukrainie, coraz częściej pojawiają się głosy wskazujące na konieczność nałożenia na Rosję sankcji - politycznych, dyplomatycznych, gospodarczych. W przypadku Rosji te gospodarcze mogą okazać się najbardziej dotkliwe. Problem jednak w tym, że wprowadzenie sankcji wymaga zgody światowych i europejskich przywódców. O to będzie trudno, ponieważ żaden kraj nie chce na tym stracić.
Jak oceniła w TVN24 Biznes i Świat dr Ewa Fischer z Ośrodka Studiów Wschodnich, "jak na razie Rosja sama na siebie nałożyła sankcje, o czym świadczą wczorajsze wydarzenia na moskiewskiej giełdzie i drastyczny spadek akcji rosyjskich przedsiębiorstw". - Z drugiej strony sankcje Rosja nałożyła na Unię Europejską - zakaz eksportu wieprzowiny z UE z powodu afrykańskiego pomoru świń - powiedziała Fischer.
- Zarówno Unia Europejska jak i USA będą z bardzo dużą rozwagą podchodziły do sankcji ekonomicznych. Unia Europejska to podstawowy partner handlowy Rosji, 50 proc. obrotów handlowych przypada na Unię Europejską - dodała. - Unia nie będzie działać na swoją szkodę, na szkodę swoich zakładów, hut, przetwórni ropy naftowej - zaznaczyła dr Ewa Fischer.
Długa lista
Jakie zatem sankcje gospodarcze i finansowe wchodzą w grę? Skuteczną karą jest zapewne aktywów rosyjskich decydentów i oligarchów oraz zablokowanie Rosji dostępu do międzynarodowego systemu bankowego, na wzór sankcji nałożonych na Iran. To w europejskich bankach Rosjanie najchętniej umieszczają swoje fortuny. Jednak aby sankcje były skuteczne, potrzebne jest skoordynowanie ich z UE, Szwajcarią czy Liechtensteinem. W poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych UE zagrozili Rosji sankcjami, ale na razie nie ma zgody w Unii, by je wprowadzić.
Co z embargiem surowcowym, w tym na rosyjską ropę? Powodem braku zgody są zazwyczaj gospodarczo-biznesowe powiązania. Warto pamiętać, że obroty handlowe choćby samych Niemiec z Rosją to ponad 80 mld dolarów. Unia Europejska importuje z Rosji surowce energetyczne - ponad 34 proc. ropy naftowej, 30 proc. gazu i 27 proc. węgla. Z kolei 80 proc. rosyjskiego gazu płynie do Europy gazociągami przez Ukrainę. Embargo uderzyło by zatem w Europę, w tym w Polskę. Z drugiej strony Rosja jest jednym z największych eksporterów ropy naftowej i gazu na świecie. Rosyjski budżet w około połowie zasilany jest właśnie ze sprzedaży tych surowców.
W gronie sankcji może znaleźć się też wykluczenie Rosji z G8, czyli klubu najsilniejszych państw na świecie. Odczuwalne dla Moskwy mogą też być ograniczenia w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO), do której Rosja została przyjęta dopiero niedawno. Do tej pory Moskwa unikała odpowiedzialności za niestosowanie się do niektórych zasad organizacji, np. dotyczących ceł.
Jak podkreśla ekonomistka dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, "trzeba powiedzieć, że albo Rosja zaprzestanie takich praktyk związanych np. ze stosowaniem niedozwolonych ceł, albo zostanie wykluczona z WTO". Zwraca uwagę, że straty wynikające z wykluczenia z WTO byłyby już nie tylko prestiżowe, a praktyczne. Dzięki przynależności do Światowej Organizacji Handlu Rosja płaci mniejsze cła od szeregu dóbr. Gdyby nie korzystała z ulg, ceny wielu towarów m.in. owoców, warzyw, nabiału, leków, sprzętu elektronicznego czy AGD mogłyby wzrosnąć o 15-20 proc. Przynależność do WTO zwiększa też inwestycje.
Dziś Rosja nadal ma gospodarkę opartą na surowcach, a nie na przemyśle i usługach. Przez to Rosjanie zmuszeni są wiele rzeczy importować - w tym z Europy. Nie zależy im zatem na bojkocie ze strony sąsiadów z Europy Zachodniej. Z drugiej strony zatrzymanie eksportu niektórych potrzebnych Rosji towarów mogłoby też być dokuczliwą sankcją.
Warto zauważyć, że Rosja już traci w związku z działaniami na Ukrainie. W poniedziałek moskiewska giełda straciła ponad 10 proc., gwałtownie spadł też kurs rubla, a tym samym wzrosły koszty pożyczania pieniędzy.
Brak porozumienia?
Rozbieżne interesy w Europie powodują, że trudno będzie podjąć decyzje ws. sankcji. Jak twierdzą brytyjskie media, rząd w Londynie obawia się, że ewentualne sankcje handlowe na Rosję mogłyby zaszkodzić globalnej gospodarce i perspektywie ożywienia europejskiej gospodarki. Prasa powołuje się na tajny dokument sfotografowany na Downing Street. Dokument najprawdopodobniej sfotografowano teleobiektywem w chwili, gdy niósł go w ręku przedstawiciel MSZ.
W dokumencie sugeruje się, że brytyjski rząd na obecnym etapie nie powinien popierać sankcji handlowych wobec Rosji ani odcinać Rosjan od usług finansowych w londyńskim City. Stwierdza się również, że Wielka Brytania nie poprze żadnych wojskowych przygotowań NATO w sprawie konfliktu na Ukrainie i że to ONZ, a nie UE, powinna odegrać czołową rolę, wysyłając na Ukrainę misję obserwatorów. Zamiast tego z dokumentu wynika, że rząd rozważa "ostrożniejsze podejście", w tym ograniczenia wizowe i zakaz podróżowania dla niektórych przedstawicieli władz rosyjskich.
Sceptyczne podejście Londynu do sankcji może wynikać z tego, że w City swoje aktywa mają m. in. najbogatsi Rosjanie. Ich zamrożenie pogorszyłoby znacząco relacje między państwami. W sprawie sankcji ważny głos mają Stany Zjednoczone, jednak i one muszą liczyć się z powiązaniami jakie mają z Rosją - chociażby w eksporcie mięsa. W Rosji już pojawiają się głosy, że jeśli USA zastosują sankcje wobec Rosji za jej działania na Ukrainie, Moskwa może zrezygnować z dolara jako waluty, w której trzyma rezerwy i odmówić spłacania zadłużenia w amerykańskich bankach. Obecnie rosyjskie rezerwy walutowe wynoszą 453 mld dolarów.
Putin straszy
Rosyjski prezydent Władimir Putin podkreślił, że kraje, które zastanawiają się nad wprowadzeniem sankcji wobec Rosji powinny zastanowić się na konsekwencjami. - Wszystkie groźby wobec Rosji są "nieskuteczne i szkodliwe" - powiedział Putin dziennikarzom, podczas wtorkowej konferencji prasowej. Dodał, że Rosja jest gotowa do uczestnictwa w szczycie G8, który ma się niedługo odbyć w Soczi, ale jeśli zachodni przywódcy nie chcą przyjechać, to "nie muszą".
Autor: mn//gry / Źródło: tvn24bis.pl, TVN24 BiS, PAP