Rząd chce walczyć z trudną sytuacją deweloperów i osób planujących zakup mieszkania w czasie finansowego kryzysu - i zamierza ułatwić dostęp do kredytów mieszkaniowych z dopłatą - donosi "Rzeczpospolita". Czy ministrom uda się opanować regres na rynku mieszkaniowym?
Zwiększenie dostępności preferencyjnych kredytów z dopłatą jest jedną z ratunkowych propozycji ekspertów, które znalazły się w przygotowanym przez doradców premiera dokumencie „Działania Polski wobec kryzysu finansowego“ - czytamy w "Rz".
Na razie skorzystało z nich jedynie niecałe 9 tys. osób. Tylko tyle, bo trudno jest spełnić jego wymagania. Finansowane w ten sposób lokale muszą być tanie (w przypadku Warszawy obecny limit to 6,6 tys. zł za m.kw. - a takich mieszkań po prostu nie ma) oraz małe - pełna dopłata obowiązuje do 50 m.kw. mieszkania i 70 m.kw. domu.
Co robić?
Rząd zamierza poszerzyć grono uprawnionych do wzięcia kredytu. Eksperci zalecają podniesienie współczynnika wykorzystywanego do obliczania maksymalnej ceny mieszkania.
Kolejna proponowana zmiana to zwiększenie powierzchni mieszkania, której dotyczy dopłata, do 75 m.kw. Rząd chciałby też umożliwić udzielanie kredytów w innych walutach niż złoty, orazi zwiększyć liczbę banków biorących udział w programie. W tej chwili umowy w tej sprawie podpisały PKO BP, Pekao SA i kilka niewielkich banków.
Kilkaset złotych miesięcznie mniej
Dopłata do kredytu jest wypłacana przez osiem lat, średnio wynosi ok. połowy kwoty bankowych odsetek. To sprawia, że rata kredytu z dopłatą może być nawet kilkaset złotych niższa od komercyjnego kredytu hipotecznego.
Sęk w tym, że do tej pory nie cieszyły się wzięciem, bo większość budowanych lokali była za droga. Kryzys sprawił, że tanieją. Jeśli państwo pomoże obywatelom, to prawdopodobnie wzrośnie na nie popyt.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24