Drugi dzień z rzędu ceny ropy naftowej spadają na łeb na szyję. To reakcja na informację, że rezerwy ropy w USA są dużo większe, niż się spodziewano. Czy to znaczy, że w końcu odetchniemy z ulgą i będziemy płacić mniej za paliwa? Za wcześnie, żeby to przesądzić, ale okazuje się, że światowe rynki są wręcz zalane ropą, więc cena może iść w dół.
Świat odetchnął z ulgą - cena baryłki ropy naftowej notuje największe od listopada spadki i to przez dwa kolejne dni. Dziś cena baryłki to 132 dolary, o 5,5 dolara mniej niż dzień wcześniej. I 10 procent mniej, niż zanotowano w dniach rekordowych cen. 11 lipca baryłka kosztowała najwięcej w dziejach - 147,27 dolara.
Tak znaczna obniżka ceny to efekt zaskakującej dla wszystkich informacji, że zasoby ropy naftowej w USA są większe, niż się spodziewano. Wiadomość przyszła w momencie, kiedy świat gorączkowo poszukiwał kolejnych źródeł energii, a jedynym ratunkiem dla kończących się zapasów ropy wydawało się większe wydobycie w Arabii Saudyjskiej.
Według informacji Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych dostawy ropy wzrosły w ostatnim tygodniu o 2,95 miliona baryłek, do 296,9 milionów baryłek dziennie.
Wcześniejsze prognozy były druzgoczące: zapasy miały spaść o 2,2 miliona baryłek.
Równocześnie Amerykanie zaczęli zużywać mniej ropy. Dziennie jest to 20,3 miliona baryłek - o 2 procent mniej, niż w roku ubiegłym.
Rynek reaguje natychmiast
Świat natychmiast zareagował na te informacje działaniami. Na przykład Grupa Lotos obniża od czwartku o 37 zł na tysiącu litrów hurtowe ceny benzyny bezołowiowej 95, a cena benzyny bezołowiowej 98 spadnie o 38 zł na tysiąc litrów. O 51 zł na tysiąc litrów potanieje olej napędowy.
lad ram
Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24