Wielkoformatowa reklama zasłaniająca okna mieszkania nie narusza dóbr osobistych mieszkańca - uznał prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekając w głośnej sprawie Małgorzaty Falęckiej. Sąd oddalił jej apelację od wyroku niższej instancji, który odmówił uwzględnienia jej pozwu przeciw wspólnocie i agencji reklamowej.
W precedensowym pozwie o ochronę dóbr osobistych Małgorzata Falęcka domagała się od pozwanych przeprosin w mediach. Powołując się na prawo do prywatności, nietykalności mieszkania oraz wypoczynku, skarżyła się, że wielka reklama z siatki winylowej w dzień przesłaniała widok z okna i naturalne światło, z kolei w nocy silne reflektory oświetlające reklamę powodowały, że w mieszkaniu było bardzo jasno.
Wspólnota mieszkaniowa wnosiła o oddalenie pozwu, powołując się na zgodne z prawem przyjęcie uchwały o powieszeniu reklamy, z przeznaczeniem zysków na cele remontowe będącej w złym stanie kamienicy.
Sąd Okręgowy oddalił powództwo i choć przyznał rację powódce, że reklama była uciążliwa i wkraczała w sferę praw właściciela, to ocenił, że zabrakło najważniejszego elementu, by uwzględnić pozew: bezprawności działania pozwanych.
Według SO, wspólnota zgodnie z prawem przegłosowała bowiem uchwałę o zawieszeniu reklamy większością udziałów, a powódka nie wzięła udziału w głosowaniu. - Decydując się na posiadanie lokalu we wspólnocie mieszkaniowej, każdy współwłaściciel musi się liczyć z ograniczeniem prawa własności przez wspólnotę, oczywiście w zgodzie z porządkiem prawnym - mówiła sędzia SO Agnieszka Wachowicz-Mazur w uzasadnieniu wyroku. Dodała, że przedmiotowa uchwała nie została skutecznie zaskarżona do sądu.
Według SO wspólnota nie może wszystkiego, bo gdyby podjęła uchwałę np. o zamurowaniu okien powódki, to byłoby to sprzeczne z porządkiem prawnym i zasadami współżycia społecznego - ale w tej sprawie Falęcka nie wykazała takiej przesłanki. Sędzia podkreślała, że za każde zasłonięte okno właściciel lokalu otrzymywał 100 zł miesięcznie rekompensaty. Falęcka jako jedyna o to nie wystąpiła. Zarazem sędzia dodała, że państwo powinno uregulować kwestię takich reklam - by nie narażać wspólnot na protesty.
Apelacja nieskuteczna
Po wyroku Sądu Okręgowego Falęcka złożyła apelację, domagając się jego uchylenia. - Wspólnota nie może decydować o wszystkim - mówił w SA jej pełnomocnik Artur Sidor.
Sąd Apelacyjny uznał jednak, że apelacja nie zasługuje na uwzględnienie. W uzasadnieniu wyroku sędzia Edyta Mroczek powiedziała, że naruszenie prawa własności tylko wyjątkowo może być jednocześnie naruszeniem dóbr osobistych. Według SA, sprawa Falęckiej nie jest zaś naruszeniem nietykalności mieszkania, bo musiałoby się z tym wiązać naruszenie tzw. miru domowego, co w tym przypadku nie nastąpiło. Sędzia podkreśliła też, że żądane przez powódkę przeprosiny w mediach nie mogłyby "usunąć skutków naruszenia tego dobra".
Od wyroku SA można jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego. Nie wykluczył tego mec. Sidor, choć przyznał, że najpierw musi się zapoznać z pisemnym uzasadnieniem wyroku SA. Powiedział on, że jest zaskoczony ustnym uzasadnieniem SA, bo sędzia nie odniosła się w nim do innych dóbr powódki, które też miałyby zostać naruszone. Adwokat podkreślił, że jest sprawą oceny, jak można by usunąć skutki takiego naruszenia, skoro reklama już od dawna nie wisi. - Jeden by chciał przeprosin, inny - pieniędzy - dodał.
Martwy przepis
W grudniu 2009 r. weszło w życie rozporządzenie ministra infrastruktury, stanowiące, że reklamy umieszczane na budynku wielorodzinnym nie mogą ograniczać dziennego oświetlenia. Te już powieszone miały być zdjęte w ciągu półtora roku. Nowe przepisy zezwoliły na reklamy na fasadach domów mieszkalnych, ale pod warunkiem nieograniczania dziennego oświetlenia mieszkań. Reklamy można by zatem umieszczać np. na ścianach szczytowych, na oknach klatek schodowych i lokali użytkowych albo między oknami. Jedynym wyjątkiem są wymogi robót prowadzonych na elewacjach.
Rozporządzenie wydano po głośnych sporach o olbrzymie płachty reklamowe, zawieszane na elewacjach domów. Decyzje o tym podejmują zazwyczaj wspólnoty mieszkaniowe, licząc na zyski z wynajęcia powierzchni reklamowej (do kilkudziesięciu tys. zł rocznie). Często towarzyszą temu protesty mieszkańców. Skarżą się oni, że reklamy zabierają im światło, co zwiększa zużycie prądu na oświetlenie zaciemnionych mieszkań. Latem usytuowana tuż za oknem gruba siatka winylowa powoduje zaduch w mieszkaniu; dokucza też smród farby drukarskiej.
Reklamodawcy mogą omijać nowe przepisy, umieszczając na reklamach przezroczyste "oczka" o wielkości okien, dzięki czemu do mieszkań wpadałoby dzienne światło. Ponadto dopuszczenie zasłaniania okien podczas remontów może grozić celowym wydłużaniem czasu zawieszenia płacht ochronnych na rusztowaniach, gdzie nadal umieszczano by reklamy.
Głośna była też inna sprawa mieszkańca stolicy, który - aby mieć dostęp do światła i powietrza - wyciął dziurę w takiej reklamie i w ciągu dnia zwijał fragment płachty jak roletę. Reklamodawca złożył wobec niego doniesienie o "zniszczenie mienia", ale prokuratura umorzyła śledztwo z racji "nieznacznej szkodliwości społecznej czynu".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24