Nowy szef brytyjskiego wywiadu elektronicznego GCHQ Robert Hannigan wezwał amerykańskich gigantów internetowych z Doliny Krzemowej do większej współpracy w walce z Państwem Islamskim. Internet stał się "centrum kontroli i dowodzenia" dżihadystów - ocenił.
Nawiązując do wojny propagandowej, którą Państwo Islamskie (IS) prowadzi na Facebooku, Twitterze, a nawet za pomocą komunikatora WhatsApp, Hannigan napisał we wtorkowym wydaniu dziennika "Financial Times", że brytyjski wywiad "nie może rozwiązać tego problemu (...) bez większego wsparcia ze strony sektora prywatnego, w tym największych amerykańskich firm technologicznych, które dominują w internecie". - Niezależnie od tego, jak bardzo tym firmom może się to nie podobać, ich sieci stały się centrum dowodzenia i kontroli wybieranym przez terrorystów i przestępców - ocenił Hannigan, który pod koniec października objął kierownictwo GCHQ. Jak pisze "FT", ostatnio radykalni islamiści zamieszczają w internecie coraz więcej materiałów o treści ekstremistycznej, a metody szyfrowania i ukrywania ważnych komunikatów stają się bardziej zaawansowane. Sprawia to, że zachodnie agencje wywiadowcze mają trudności z monitorowaniem tych treści.
Amerykańscy giganci niechętnie współpracują
Bojownicy IS to sprawni użytkownicy kilkunastu platform społecznościowych - od tych najbardziej znanych, jak Twitter czy YouTube, po bardziej wyspecjalizowane, jak polski JustPaste.it czy VK, czyli rosyjski odpowiednik Facebooka. Wiele modnych komunikatorów internetowych, takich jak darmowa aplikacja dla smartfonów Whatsapp, stało się "integralną częścią struktury dowodzenia IS" - pisze "FT". Jak tłumaczy, anonimowi dowódcy wojskowi używają WhatsAppa oraz kilku innych aplikacji do przekazywania instrukcji swoim bojownikom w terenie. Według przedstawicieli sił bezpieczeństwa, wielu gigantów internetowych nadal udostępnia informacje amerykańskim służbom wywiadowczym, głównie Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Jednak zbieranie danych przez GCHQ stało się "o wiele trudniejsze" w ostatnich 18 miesiącach, gdyż amerykańskie firmy technologiczne są mniej chętne do współpracy z zagranicznymi agencjami wywiadowczymi - twierdzą przedstawicieli brytyjskich władz. Trzech z nich powiedziało "FT", że po ujawnieniu przez Edwarda Snowdena masowej inwigilacji, firmy takie jak Google czy Facebook ograniczyły zdolności brytyjskiego wywiadu do wykorzystywania cennych elektronicznych danych. Według "FT" w ostatnim roku znaczenie zmieniło się stanowisko brytyjskiego rządu - jeszcze sześć miesięcy temu politycy wykluczali nowe przepisy, które zmuszałyby firmy internetowe do udostępniania GCHQ danych, podczas gdy obecnie wielu deputowanych to rozważa.
Walka o dostęp do informacji
"Publiczna krytyka ze strony Hannigana będzie postrzegana jako odzwierciedlenie obaw rządu" - pisze "FT". Podkreśla, że GCHQ była od dawna uznawana za najbardziej tajemniczą z trzech brytyjskich agencji wywiadowczych. Jak przypomina dziennik, pierwszym szefem GCHQ, który wypowiadał się publicznie, był poprzednik Hannigana, Iain Lobban. Po aferze Snowdena zeznawał on przed parlamentem. Apel Hannigana o stworzenie lepszych sposobów przekazywania informacji organom bezpieczeństwa wywołał zaniepokojenie firm internetowych. Obecnie organy te muszą zdobyć nakaz sądowy, jeśli chcą, by firma dała im dostęp do danych użytkowników. Jeden wysoki rangą przedstawiciel amerykańskiej firmy powiedział, że jakiekolwiek zmiany mające na celu obejście obecnych procedur, mogłyby być niebezpieczne. "Co byśmy mieli zrobić, jeśli przekazania informacji domagałyby się też saudyjskie czy rosyjskie władze?" - zastanawiał się. Brytyjski dziennik przypomina, że Google, Facebook, Yahoo i Microsoft konsekwentnie zaprzeczały, jakoby dawały służbom wywiadowczym dostęp do swoich systemów. Z ujawnionych przez Snowdena dokumentów wynikało, że służby te miały dostęp do wewnętrznych sieci największych amerykańskich firm technologicznych
Autor: km / Źródło: PAP