Rozstrzyganie przetargów w Polsce sięga absurdu - czytamy w "Gazecie Wyborczej". W dniu otwarcia ofert wysłannicy firm fotografują setki stron dokumentacji konkurentów, by potem wyszukać choćby błąd interpunkcyjny. Przez to drożej budujemy drogi.
Ostatni rekord padł we Wrocławiu. Za most, który ma być częścią autostradowej obwodnicy miasta, trzeba będzie zapłacić o 124 mln zł więcej. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad musiała odrzucić najbardziej korzystną ofertę w przetargu, bo wykonawca popełnił w niej błąd. Pomylił się o... 47 zł. Miał podać, ile będzie kosztował montaż 388 kloszy do lamp, które zawisną na moście, a zrobił kosztorys biorąc pod uwagę liczbę 380 kloszy.
Kropka nad i
Przetarg na wrocławski most to tylko jeden z wielu przykładów przetargów, które przeciągają się w nieskończoność i kończą kontrowersyjną decyzją. Podobne wpadki zdarzają się w całym kraju. Polskie prawo zamówień publicznych doprowadza bowiem do sytuacji, w których oferty liczące po kilkadziesiąt tomów są uznawane za nieważne, bo na jednej z tysięcy stron pojawiła się drobna pomyłka.
- Oferty ważą nieraz po 100 kilogramów. Trzeba je przewozić wózkami - opowiada Artur Mrugasiewicz z biura prasowego GDDKiA. - Zaraz po ich otwarciu zjawiają się przedstawiciele firm. Cały dzień stoją i fotografują oferty innych wykonawców. Zapełniają kilka kart pamięci w aparatach. Chodzi o to, żeby potem znaleźć choćby źle postawiony przecinek - dodaje.
Tylko w Polsce
- W Polsce większość problemów wynika z tego, że firmy mogą nawzajem oglądać swoje oferty, fotografować je, a potem wyszukiwać błędy - uważa Dariusz Koba z Centrum Zamówień Publicznych. - W Hiszpanii ofert nie można kopiować. Też są jawne, ale tylko przez pół godziny. To wystarczy, żeby je mniej więcej sprawdzić. Ale nie żeby wyszukać, że na stronie 357 w wersie ósmym jest napisane 388 kloszy, a powinno być 380.
- W innych krajach Unii Europejskiej rozsądek ma przewagę nad niezbyt dobrym prawem - podkreśla Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. - W Niemczech by się uśmiali, gdyby się dowiedzieli, że u nas z powodu 47 zł odrzucono ofertę o 124 mln zł tańszą. Nigdzie przetargi nie ciągną się tak długo jak w Polsce. Jeśli to się nie zmieni, nie zdążymy z budową dróg na Euro - ostrzega.
Na POhybel bublom
Ministerstwo Infrastruktury już zapowiada, że znowelizuje Prawo Zamówień Publicznych, tak by było bardziej racjonalne. - Jeśli chcemy na czas wybudować drogi na Euro 2012, musimy uprościć procedury zmierzające do wyłonienia wykonawców - mówi Andrzej Panasiuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. - Przepisy będą bardziej elastyczne. Z powodu drobnych błędów czy zwykłych omyłek rachunkowych nie będą odrzucane najbardziej korzystne oferty, tak jak się to stało z mostem we Wrocławiu. Zamawiający będzie mógł je po prostu poprawić. Z drugiej strony zaostrzymy kary dla niesolidnych wykonawców - podkreśla Panasiuk. Jeżeli firma podpisze umowę, a potem okaże się, że nierzetelnie prowadzi prace, straci wadium i na trzy lata zostanie wykluczona z rynku zamówień publicznych.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24