2 kwietnia w Londynie spotkają się przedstawiciele 20 najsilniejszych gospodarek świata, by wspólnie szukać recepty na globalny kryzys. Choć do szczytu jeszcze ponad tydzień, już jego uczestnicy zaczynają prezentować swoje recepty. USA wzywają do pompowania w gospodarkę pieniędzy, Europa przestrzega przed protekcjonizmem, Chiny zaś szukają alternatywy dla dolara.
O tym, że o znalezienie wspólnego rozwiązania będzie ciężko, najlepiej mówią wtorkowe wypowiedzi polityków w dużej mierze odpowiedzialnych za globalną gospodarkę.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso powiedział, iż rządy krajów europejskich muszą podjąć energiczne działania, których celem ma być zwalczenie pogłębiającego się w Europie spowolnienia gospodarczego. - Liderzy krajów G-20, którzy spotykają się 2 kwietnia w Londynie, muszą dać sygnał, jasny i przejrzysty przekaz, że odrzucają praktyki protekcjonistyczne - powiedział Barroso w Strasburgu w siedzibie Parlamentu Europejskiego.
Obama chce stymulować
Zupełnie odmienną pozycję zaprezentował prezydent USA Barack Obama, który amerykańskie stanowisko zarysował na łamach niemieckiego dziennika "Die Welt". Amerykański prezydent wezwał kraje G20, by w Londynie uzgodniły mechanizmy, mogące prowadzić do jak najszybszego stymulowania rozwoju gospodarczego. "Takie działania winny być dynamiczne i zakrojone na szeroką skalę i realizowane aż do momentu przywrócenia dostatecznego poziomu popytu" - napisał Obama.
Obama podkreślił też, że w razie podjęcia w Londynie decyzji w sprawie takich natychmiastowych wspólnych działań, Stany Zjednoczone uczynią wszystko by ich realizacja przebiegła gładko.
Kraje "20" - podkreślił Obama - mają obowiązek wsparcia państw, postawionych dziś wobec poważnego ryzyka finansowego. Szczyt G20 - dodał - stanowi okazję nawiązania ścisłej współpracy w zwalczaniu skutków kryzysu.
"Zdaję sobie sprawę, że Ameryka odegrała rolę w chaosie, w jakim się znaleźliśmy. Dziś jednak nadszedł czas nawiązania współpracy na rzecz przywrócenia stabilnego wzrostu - to zaś może nastąpić jedynie w sytuacji otwartego, stabilnego światowego rynku" - podkreślił prezydent USA.
Chiny szukają globalnej waluty
Z kolei Chiny zaapelowały we wtorek o jak najszybsze zreformowanie światowego systemu finansowego, w tym stworzenie światowych rezerw finansowych, podlegających kontroli Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW).
W obszernym eseju, opublikowanym przez agencję Xinhua, prezes chińskiego banku centralnego Zhou Xiaochuan wskazuje, iż światowy kryzys gospodarczy wykazał przede wszystkim słabość międzynarodowego systemu finansowego. Stąd też głównym celem winno być "powołanie światowej rezerwy finansowej, nie związanej z walutą jakiegokolwiek indywidualnego kraju".
Prezes chińskiego banku centralnego wskazał w tym kontekście na potrzebę zwiększenia roli umownej międzynarodowej jednostki rozrachunkowej MFW - tzw. specjalnych praw ciągnienia (SDR). To właśnie SDR - utworzona przez Fundusz w 1967 roku w celu stabilizacji międzynarodowego systemu walutowego - zdaniem Zhou mogłaby odegrać rolę międzynarodowej waluty.
Według zachodnich źródeł, Chiny zainwestowały w amerykańskie obligacje rządowe i inne papiery wartościowe w USA około połowy z 2 bln dolarów swoich rezerw dewizowych. Od początku kryzysu finansowego stracić miały na tych inwestycjach ponad 80 mld USD.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu