Świąteczne zakupy spędzają każdemu sen z głowy. Włosy z potylicy przychodzi nam zaś rwać, gdy popatrzymy na rachunek. Chociaż niby wszystko było "na promocji", suma w kasie i tak jest ogromna. Dlaczego? Albo nie znamy umiaru, albo... sprzedawcy po prostu robią nas w konia. Gratis wcale nie jest gratis, a cena po 50-procentowej obniżce może być najwyższą w historii sklepu.
"Wyprzedaż!", "-70%", "odżywka gratis" - kiedy byśmy nie poszli do hipermarketu, zawsze uderzają w nas "mega promocje". Coś jest "za pół ceny", coś innego "w cenie", a my... coś jednak byśmy może kupili.
Wprawdzie do tej pory nie potrzebowaliśmy powiększającego lustra, samowycierających ręczników czy ósmej pary zimowych butów - ale skoro są za pół ceny?!?
"Gratis" za opłatą
W jedenastu [z 20! - red.] sklepach stwierdziliśmy, że "gratis" jest droższy od normalnego artykułu wystawionego przedtem na półce Marek Jasiński, Małopolski Wojewódzki Inspektorat Inspekcji
Sprzedawcy dobrze wiedzą, jak zachęcić nas do zakupów. Mają sprawdzone sposoby. Gorzej tylko, że często ich praktyki są co najmniej nieuczciwe.
Niektóre z nich wytropiła Małopolska Inspekcja Handlowa, która skontrolowała 20 sklepów. Na pierwszy ogień poszło słowo-klucz: "gratis". I okazało się, że "gratis" to "ściema", bo często... kosztuje więcej, niż bez "wstawki".
- W jedenastu [z 20! - red.] sklepach stwierdziliśmy, że "gratis" jest droższy od normalnego artykułu wystawionego przedtem na półce - mówił w TVN CNBC Biznes Marek Jasiński z Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji.
- Mamy np. butelkę soku, a do tego mamy buteleczkę "gratis". No to jeśli konsument odkrywa, że za tę buteleczkę "gratis" zapłacił, to jest oczywiście nie do przyjęcia. Gratis to gratis! Nie może wchodzić w żadnym razie w cenę - twierdzi Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.
- Niezadowolenie klienta przerzuci się głównie na producenta - irytuje się Gantner.
Przed obniżką wyższa cena
Kolejnym przewinieniem handlowców były nieprawidłowo obliczone ceny jednostkowe - czyli te wyrażone w kilogramach, gramach, czy litrach. W dodatku, znaną metodą jest przekreślona cena z magicznym słowem "promocja". Jak pokazuje doświadczenie kontrolerów, wybierając produkt warto przyjrzeć się cenie rzeczywistej.
Tą pokazaną jako obowiązująca "przed obniżką", nie ma się co zbytnio sugerować. - Jak wynika z praktyki urzędu, cena wcześniejsza, znacznie niższa, nigdy najczęściej nie obowiązywała. Tego typu praktyka jest jednak niedozwolona - poinformowała Małgorzata Cieloch z UOKiK. - Gorzej jeśli cena na półce, czy towarze, ma się nijak do tej, która policzona zostanie przy kasie. Tu jednak prawo stoi po naszej stronie - twierdzi Cieloch.
- Konsumenta obowiązuje sytuacja, w której podjął on decyzję, że produkt kupi. Chodzi o cenę, która była na wywieszce, czy na opakowaniu. Jeśli na kasie cena jest wyższa - trzeba zareklamować różnicę jeszcze od niej nie odchodząc - dodaje Cieloch,
Sprzedawcy bronią się, że takie "wpadki" są tylko "wypadkiem przy pracy". - To są po prostu kwestie zapędzenia, pewnego niedopięcia organizacyjnego i to się zdarza - twierdzi Andrzej Maria Faliński.
Może ma rację - kontrolerom zdarzyło się, że w kilku przypadkach, gdy cena przy kasie była inna niż na półce, różnice były na korzyść kupującego.
Źródło: tvn24.pl, TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES