Przeprosiny nie zostały przyjęte. Prezes Allied Irish Bank, kontrolującego w Polsce bank BZ WBK, który pokajał się przed akcjonariuszami za błędy zarządu, które doprowadziły do tego, że bank potrzebuje pieniędzy z zewnątrz, został obrzucony jajkami. Walne zgromadzenie zdecyduje, czy skorzystać z rządowej pomocy.
- Złe długi dobijają Allied Irish Bank i może on potrzebować pieniędzy z zewnątrz - przyznał we wtorek zarząd. Spadający od dłuższego czasu kurs akcji po tych informacjach osunął się jeszcze bardziej. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy ma w środę podjąć decyzję, czy zwrócić się do irlandzkiego rządu o 3,5 mld euro kredytu z rezerwy narodowego funduszu emerytalnego. W zamian za zastrzyk kapitału publicznego skarb państwa przejąłby 25 proc. udziałów i zyska prawo do rocznej ośmioprocentowej dywidenry.
Przed rozpoczęciem WZA prezes grupy bankowej AIB Dermont Gleeson przeprosił akcjonariuszy za błędy zarządu, zwłaszcza na rynku deweloperskim, ale i tak nie uchroniło go to przed obrzuceniem jajami.
Niepewna przyszłość
Ostatnie 12 miesięcy było dla banku katastrofalne. Wycena jego papierów na giełdzie w Dublinie zmniejszyła się w tym okresie o 91 proc. W środę akcje banku straciły kolejne 11 proc. po tym, jak bank poprzedniego dnia podniósł prognozę obciążenia nieściągalnymi długami w 2009 roku do 4,3 mld euro z 2,9 mld euro.
Jednak z testów przeprowadzonych wspólnie przez bank i rząd wynika, iż AIB będzie potrzebował dalszego 1,5 mld euro, jeśli ma stawić czoła możliwemu dalszemu pogorszeniu kondycji gospodarki.
AIB chce zgromadzić dodatkowy kapitał sprzedając niektóre swoje aktywa, do których należy 24 proc. udziałów w amerykańskim banku M&T oraz 70,2 proc. udziałów w polskim banku BZ WBK.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24