Od Nowego Roku nie należy się spodziewać wyższych cen prądu. Na zaproponowane przez firmy energetyczne podwyżki nie zgodził się Urząd Regulacji Energetyki.
Żeby podwyżki mogły wejść w życie od 1 stycznia, taryfy firm energetycznych musiałyby być zatwierdzone do 17 grudnia. Na to jednak się nie zanosi, bo dostawcy energii wciąż nie przygotowali propozycji taryfowej, na którą zgodziłby się URE.
Przedsiębiorstwa energetyczne złożyły do Urzędu wnioski taryfowe już we wrześniu; chciały podwyższyć ceny prądu dla gospodarstw domowych od 16 do 23 procent. Prezes URE Mariusz Swora uznał jednak takie podwyżki za nieuzasadnione i 20 października wysłał pierwsze wezwanie do firm energetycznych o korekty podwyżek. W listopadzie sprzedawcy prądu skorygowali swoje taryfy proponując podwyżki od 13 do 18 proc., na co URE ponownie wezwało do korekty.
Kolejna odmowa
Na listopadowe wezwanie URE odpowiedziało 14 operatorów systemów dystrybucyjnych i 12 sprzedawców energii elektrycznej. - Przedsiębiorstwa nie dostosowały się do naszych sugestii i będziemy wzywać je do kolejnej korekty - mówi rzeczniczka Urzędu Agnieszka Głośniewska. Wezwania będą wysłane prawdopodobnie w przyszłym tygodniu do "prawie wszystkich" przedsiębiorstw obrotu energią oraz sprzedawców.
- Sprzedawcy proponują teraz średnio 11-procentowe podwyżki taryf dla gospodarstw domowych - powiedziała Głośniewska. URE spodziewa się tymczasem "jednocyfrowych" podwyżek.
Na razie wiadomo, że na pewno wzrosną opłaty za dystrybucję prądu; nie wiadomo jednak, o ile. Głośniewska tłumaczy, że są one powiązane z cenami prądu i podwyżka będzie określona, gdy zakończy się postępowanie w sprawie cen sprzedaży energii elektrycznej przez spółki energetyczne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu