Belgijski minister spraw zagranicznych mówi Radosławowi Sikorskiemu o swej nadziei na otwarcie tamtejszego rynku pracy dla Polaków. W jego słowach można jednak było usłyszeć odrobinę sarkazmu, gdy dodał, że pozwoliłoby na "sformalizowanie sytuacji dziesiątek tysięcy polskich kobiet i mężczyzn".
Szef belgijskiej dyplomacji Karel de Gucht spotkał się w środę ze swym polskim odpowiednikiem Radosławem Sikorskim. Później w rozmowie z dziennikarzami opowiedział się za otwarciem od 1 maja belgijskiego rynku pracy dla Polaków.
- Mam nadzieję, że to się stanie od 1 maja, bo to zalegalizowałoby obecną sytuację - powiedział belgijski minister, zastrzegając, że wypowiada się we własnym imieniu, nie zaś całego gabinetu.
Jego zdaniem otwarcie rynku pozwoliłoby na "sformalizowanie sytuacji dziesiątek tysięcy polskich kobiet i mężczyzn" pracujących obecnie w Belgii nielegalnie. De Gucht natomiast nie spodziewa się, by otwarcie rynku spowodowało napływ nowych pracowników, bo - jak tłumaczył - to rynek decyduje o zapotrzebowaniu na siłę roboczą.
W Belgii, obok Danii, Austrii i Niemiec, do końca kwietnia obowiązują ograniczenia w dostępie do rynku pracy dla obywateli krajów Europy Środkowowschodniej, które stały się członkami UE w maju 2004 roku . Zamiar ich przedłużenia sygnalizują Niemcy i Austria. W przypadku Belgii wymagałoby to decyzji i uzasadnienia ze strony rządu. W przypadku braku decyzji i uzasadnienia rynek pracy otworzy się automatycznie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu