W południe w Warszawie została podpisana przedwstępna umowa sprzedaży akcji Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL-Świdnik na rzecz konsorcjum AugustaWestland. W ręce włosko-brytyjskiego inwestora trafi ponad 87 procent akcji, należących dotąd do Skarbu Państwa.
Rozstrzygnięcie przetargu na sprzedaż akcji jedynego w Polsce producenta śmigłowców ogłosiła w zeszłym tygodniu Agencja Rozwoju Przemysłu. Dziś dopełniono jedynie formalności.
Prezes ARP Wojciech Dąbrowski stwierdził, że udało się wynegocjować bardzo dobre warunki sprzedaży pakietu kontrolnego, który zapewni firmie pomyślną przyszłość. Wiceminister skarbu Wojciech Łaszkiewicz zaznaczył z kolei, że dzięki tej prywatyzacji wiele osób zachowa swoje stanowiska pracy. - Jestem przekonany, że zarówno pakiet socjalny, jak i inwestycyjny zostaną zrealizowane w 100 procentach - podkreślił.
Zadowoleni z transakcji są także przedstawiciele obu spółek. Giuseppe Orsi z AugustaWestland zaznaczył, że Polska będzie trzecią europejską odnogą firmy po Włoszech i Wielkiej Brytanii. Natomiast prezes Świdnika Mieczysław Majewski podkreślił, że AugustaWestland to niewątpliwie dla spółki partner strategiczny, który posiada odpowiednio wysoki poziom technologii i organizacji, a oprócz tego jest liderem na rynku światowym.
Dwa razy więcej
Cena sprzedaży zostanie podana, gdy zostanie podpisana ostateczna umowa. Jak jednak spekuluje "Gazeta Wyborcza", konsorcjum zapłaciło 339 mln zł. Gazeta zaznacza, że to aż dwa razy więcej, niż proponował na początku AgustaWestland za akcje PZL Świdnik i zdradza kulisy transakcji.
Jak pisze "GW" jeszcze w 2008 r. Włosi proponowali ledwie 22 zł za każdą akcję Świdnika - czyli 165,7 mln zł za całość. Co więcej, zaczęli dość agresywną kampanię PR-owską, by przekonać rząd że to właściwa cena. Dali nawet do zrozumienia, że jeśli Świdnika nie przejmą, to z dnia na dzień pozbawią go swoich zamówień - pisze "GW".
Czesi podbijają stawkę
Na szczęście dla Skarbu Państwa w wyścigu do PZL pojawił się "ten drugi", czyli czeska firma Aero Vodochody kontrolowana przez fundusz inwestycyjny Penta. Straszak zadziałał. Już pod koniec marca Włosi dostarczyli "poprawioną" ofertę - tym razem proponowali 40 zł za akcję. To pozwoliło im wrócić do negocjacji - zaznacza "GW".
Ale gra toczyła się nadal. Gdy Aero Vodochody też poprawiły ofertę (332 mln za całą spółkę, czyli 44,1 zł za akcję) Ministerstwo Skarbu i Agencja dalej podgrzewały atmosferę, ogłaszając, że to właśnie cena za akcję (a nie np. plany inwestycji) zadecyduje o tym, kto kupi akcje. Pokerowa zagrywka się opłaciła: Włosi pękli i w ostatnich dniach lipca przedłożyli ostateczną propozycję: 45 zł za 1 akcję - pisze "GW".
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24