Każdy, kto podejmując decyzje inwestycyjne w marcu, pokierował się radami analityków z Wall Street, dziś może jedynie liczyć straty - wynika z analizy Bloomberga. Stało się tak nawet pomimo faktu, że w tym czasie byliśmy świadkami największych wzrostów na amerykańskich giełdach od 70 lat.
16 tys. dol. – tyle, według Bloomberga, stracił inwestor, który w marcu posłuchał rekomendacji analityków Citigroup, Bank of America oraz ponad tuzina innych firm finansowych i zainwestował 10 tys. dol. we wskazane przez nie akcje.
Z marcowych porad ekspertów (a raczej "ekspertów") z Wall Street wynikało, że aby zarobić najwięcej, swoje pieniądze najlepiej ulokować w akcjach europejskich spółek energetycznych i amerykańskich firm farmaceutycznych. Jednocześnie warto było - według analityków - obstawiać spadki wartości akcji banków i spółek handlu detalicznego.
Strategia taka okazała się jednak zupełnie nietrafiona. Akcje spółek o najgorszych wynikach (np. właśnie banków) w ciągu ostatnich kilku miesięcy drożały najmocniej. - Analitycy są skupieni na fundamentach – tłumaczy w rozmowie z Bloombergiem Romain Boscher, szef rynków akcji w Groupama Asset Management z Paryża.
– A to był techniczny rajd popytu, rajd oparty na sentymencie. Analitycy byli zbyt defensywni. Nastąpił moment przełomowy, a oni go nie dostrzegli – dodaje.
Źródło: bloomberg.com