Kierownictwo British Airways zwróciło się do 40 tysięcy pracowników, by ci wnieśli osobisty wkład w ratowanie linii przed upadkiem. Proszą, by ci zgodzili się na przepracowanie do czterech tygodni w roku... bez wynagrodzenia. Szef firmy dał już przykład i sam zrzekł się swojej pensji za lipiec.
Apel został skierowany do imiennie każdego pracownika oraz opublikowany w wewnętrznym biuletynie "British Airways News". Początkowo szefowie linii sugerowali, by pracownicy zgodzili się na zamrożenie płac lub bezpłatny urlop.
Szef British Airways Willie Walsh zrezygnował z wynagrodzenia za pracę w lipcu. Walsh miesięcznie zarabia 61 tys. funtów. Za jego przykładem poszedł dyrektor finansowy Keith Williams.
Kierownictwo proponuje, żeby suma miesięcznych zarobków została odliczona w ratach z od trzech do sześciu pensji. Dotąd pozytywnie odpowiedziało na apel około tysiąca pracowników. Zarząd nie zdradza, ile firma mógłaby dzięki temu zaoszczędzić.
Trudne decyzje w trudnych czasach
W liście do pracowników kierownictwo zapewnia, iż "pomoże w zminimalizowaniu skutków finansowych nieodpłatnej pracy" i zaprzecza, by osoby, które pozytywnie na niego odpowiedziały miały korzystniejszą sytuację przy podejmowaniu przyszłych decyzji w sprawie zwolnień.
Kierownictwo linii negocjuje ze związkami zawodowymi m.in. plany zmniejszenia zatrudnienia o 4 tys. osób (10 proc. załogi), z czego 2 tys. miałyby stanowić dobrowolne zwolnienia wśród 14-tysięcznego personelu pokładowego.
W ostatnim roku obrachunkowym British Airways odnotowały 401 mln funtów straty, w tym 220 mln straty operacyjnej. Głównym powodem było drogie paliwo lotnicze w połowie ubiegłego roku i spadek liczby pasażerów pod jego koniec.
Od lata 2008 roku z linii zwolniono ponad 2500 pracowników, w tym 780 menedżerów.
Źródło: PAP, BBC
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu