Miała być realizacja ostatnich solidnych wzrostów, a były... dalsze wzrosty. Warszawska giełda jako jedna z niewielu w Europie zakończyła dzień po zielonej stronie. Nadal umacniał się też złoty, zbijając ceny walut do poziomów nieoglądanych od wielu miesięcy.
WIG20 na zamknięciu piątkowej sesji wzrósł o 1,55 proc. i wyniósł 2083,95 pkt. podczas gdy prawie wszystkie europejskie parkiety zamknęły się na minusie. W ciągu całego tygodnia indeks polskich blue chipów zyskał prawie 10 proc. i jest na najwyższym poziomie od połowy października ubiegłego roku.
Za taki stan rzeczy odpowiada przede wszystkim rosnący apetyt na ryzyko, który podsycają dobre informacje płynące z globalnej gospodarki. Jest też jednak teoria spiskowa. - Możliwe, że za ostatnimi wzrostami stoi jakiś podmiot, prawdopodobnie zagraniczny, w którego rękach skupiona jest duża liczba otwartych pozycji na kontraktach terminowych na WIG 20, w granicach 35 - 40 proc. - uważa Tomasz Jachowicz, analityk DnB Nord Polska.
Złoty świeci coraz mocniej
Wraz z kursami polskich akcji w górę idzie także złoty. Za euro trzeba zapłacić już tylko 4,19 zł, za franka - 2,75 zł, a za dolara - 2,94 zł. Waluty w takich cenach mieliśmy ostatnio na początku stycznia. - Na rynek dobrze oddziałują pozytywne wskaźniki, jak np. spadek bezrobocia, a także optymistyczne wieści z giełd w USA i europejskich. Jeśli trend się utrzyma, w perspektywie dwóch miesięcy złoty może zejść do poziomu cztery zł za euro - powiedział Robert Kęsicki z Kredyt Banku. - Naszą walutę wsparły też wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów i banku centralnego, których zdaniem dynamika PKB w II kwartale i kolejnych może być lepsza, niż to zakładano w pesymistycznym scenariuszu.
Co idzie w górę, musi spaść
Chociaż obecna sytuacja cieszy, to eksperci ostrzegają przed hurraoptymizmem przypominając, że prędzej, czy później pojawi się chęć realizacji zysków. - Tak wielkie zwycięstw na tak wielu frontach w czasie zaledwie dwóch tygodni powoduje, że aż nie sposób nie myśleć o korekcie - napisał w komentarzu po sesji Paweł Cymcyk, analityk A-Z Finance. Uspokaja jednak, że straty nie powinny być ciężkie, bo według niego na rynku nie widać żadnych oznak zmiany tendencji.
Źródło: PAP, tvn24.pl