Polskie przedsiębiorstwa złapały finansową zadyszkę i nie wyrabiają się z terminowymi płatnościami. Efekt? Ich wierzyciele stanęli przed widmem bankructwa. Już niedługo kolejne firmy będą padać jak muchy - ostrzegają analitycy rynku i dodają: kryzys najdotkliwiej uderzy w transport.
To jeszcze nie zawał, ale zatory płatnicze przytykają finansowy krwioobieg gospodarki. Są już pierwsze ofiary niewydolności płynnościowej - pisze "Puls Biznesu".
Eksperci ostrzegają: przepływ należności finansowych znów przestaje być płynny, daje też znać o sobie dekoniunktura. Wyjątkowo jaskrawym przykładem jest transport, gdzie przepływ należności jest najbardziej zachwiany.
Transportowcy nie płacą na czas
Ubezpieczyciel - firma Euler Hermes, która na bieżąco monitoruje sytuację płatniczą w 60 branżach produkcyjnych oraz w dystrybucji, podaje, że tylko 55,8 proc. płatności (głównie rachunki za paliwo) przewoźnicy regulowali w terminie (dane z połowy listopada).
To aż o 20 proc. mniej niż przed rokiem. Co gorsze, faktury nie tylko nie są płacone na czas, ale spory odsetek można spisać w zasadzie na straty. 15 proc. należności jest przeterminowana dłużej niż 121 dni - wyliczają analitycy cytowani przez "Puls Biznesu".
- Można zaryzykować stwierdzenie, że duża część dłużników już ogłosiła upadłość – tłumaczy gazecie Grzegorz Błachnio z Euler Hermes.
Branża przeinwestowała
Transportowców wykończyły wysokie ceny paliw i wojna cenowa między przewoźnikami. Branża zdecydowanie przeinwestowała w ostatnich latach i w efekcie podaż zdolności przewozowych przekroczyły popyt na rynku. Spadek liczby zamówień i postępująca dekoniunktura jeszcze bardziej pogrążyły przewoźników.
- Z transportu korzystają wszystkie inne branże, jest ona wiec niejako probierzem kondycji całej gospodarki i najszybciej reaguje na pierwsze sygnały spowolnienia – dodaje Grzegorz Błachnio.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24