Każdego dnia każdy z nas zostawia ok. 30 elektronicznych śladów - wylicza "Rzeczpospolita". Przechodząc pod kamerą, płacąc kartą, używając komórki czy zakładając profil na portalu społecznościowym. Firmy inwestują duże pieniądze, aby zdobyć o nas coraz więcej informacji.
Wystarczy wyjść na ulicę, żeby znaleźć się w zasięgu kamer przemysłowych. Pod ich czujnym okiem zrobimy zakupy niezależnie od wielkości sklepu – nawet w najmniejszych, osiedlowych czeka na nas przynajmniej jedno szklane oko.
Jak zauważa "Rzeczpospolita", pretekstem jest oczywiście ochrona przed kradzieżą, ale kamery mają też inne zastosowanie. – Analizujemy dane, które w ten sposób uzyskujemy. Dzięki temu możemy lepiej określić najruchliwsze miejsca w sklepie pod kątem ustawiania tam np. stoisk promocyjnych – mówi Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik sieci hipermarketów Real.
Analizujemy dane, które w ten sposób uzyskujemy. Dzięki temu możemy lepiej określić najruchliwsze miejsca w sklepie pod kątem ustawiania tam np. stoisk promocyjnych. Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik sieci hipermarketów Real
300 tys. wideo-szpiegów
Ile kamer obserwuje klientów w trakcie zakupów – tego dokładnie nie wiadomo, a same sieci nie chcą podawać tego typu informacji. Zajmujące się instalowaniem takiego sprzętu firmy nieoficjalnie przyznają, że w przypadku jednego hipermarketu obserwuje nas ich nawet 60. Tylko w sklepach ogólnospożywczych ich liczba oscyluje w okolicach 300 tys.
Dochodzą sklepy odzieżowe, obuwnicze i wiele innych, które także bacznie analizują takie dane. Liczone są nawet osoby przechodzące obok witryny. Wszystko czemuś służy – jedna z firm odzieżowych jedynie na podstawie udokumentowanej kamerami obserwacji, że wielu klientów na zakupy zabiera dzieci, zdecydowała o wprowadzeniu do sklepów specjalnej kolekcji właśnie dla nich przeznaczonej. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę - pisze "Rz".
Kto "rozdaje karty"?
Ale na zakupach inwigilacja się nie kończy. Kartami otwieramy drzwi do miejsca pracy, korzystamy z telefonów – a każdy aparat można łatwo wyśledzić i określić jego położenie z dokładnością nawet do kilkunastu metrów. W naszym kraju ok. 20 mln osób używa komórek, więc przebieg ich dnia może zostać szczegółowo odtworzony. W Polsce banki prowadzą ok. 20 mln rachunków ROR, których historia wiele o nas mówi. Z kolei w Biurze Informacji Kredytowej zarejestrowanych jest 22 mln osób – za udostępnianie danych o naszych zaległościach banki płacą, a jeśli system wykaże zaległości, możemy zapomnieć o kredycie.
Skrupulatnie zbierane dane mają wielką wartość - podkreśla "Rz". Firmy zapewniają, że są one chronione, ale nie jest tajemnicą, iż wiele baz jest wymienianych lub sprzedawanych. Wystarczy wysłać SMS w głosowaniu w jakimkolwiek telewizyjnym programie, by telefon przez kilka tygodni był bombardowany ofertami serwisów randkowych czy horoskopów.
E-społeczności też nas zdradzą
Podobnie zakładając darmowe skrzynki e-mailowe na portalach internetowych, podajemy wiele informacji na swój temat. Polacy mają takich kont ok. 14 mln, choć w przypadku przynajmniej części z nich podawane dane mogą nie być zupełnie prawdziwe. Kopalnią danych są też serwisy społecznościowe, jak Grono, GoldenLine czy oczywiście Nasza-Klasa, gdzie działa 13–14 mln profili - podsumowuje "Rzeczpospolita".
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu