- Jestem przekonany, że decyzja o podziale Telekomunikacji Polskiej jest już podjęta - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prezes spółki Maciej Witucki. Swoją oficjalną decyzję Urząd Komunikacji Elektronicznej przedstawi w poniedziałek.
Przedstawiciele TP sprzeciwiają się planom UKE, który chce podzielić spółkę. Jak tłumaczą na decyzji stracą konsumenci. - Po pierwsze, nie ma podstaw do przeprowadzenia takiej operacji. Po drugie, zdaniem autorów raportu o zasadności podziału oraz analityków, stracimy na to cztery do pięciu lat. (...) Nie powstanie w ciągu tych kilku lat ani jedna dodatkowa linia telekomunikacyjna, ani jedno gospodarstwo domowe nie zyska w tym czasie podłączenia do internetu. Będziemy uprawiać szermierkę prawną, ale żaden Polak na tym nie skorzysta - tłumaczy prezes TP Maciej Witucki.
Operator ograniczy inwestycje
Jak podkreśla Witucki, podział przedsiębiorstwa to ogromny wysiłek organizacyjny i finansowy. - Będziemy wydawać pieniądze na budowę systemów informatycznych w podzielonej spółce, a nie będzie środków na inwestowanie. Zresztą już ograniczyliśmy inwestycje, gdyż nie opłaca mi się budować linii, które potem muszę udostępniać innym operatorom po cenach narzuconych przez UKE, a o 30 proc. niższych niż nasze koszty - dodaje.
Dowie się od dziennikarzy?
Zdaniem Wituckiego, los TP jest już jednak przesądzony. - Jestem przekonany, że decyzja jest już podjęta. Choć jednocześnie wciąż mam nadzieję, że jednak do podziału nie dojdzie. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że będzie to kolejna z cyklu niedopuszczalnych sytuacji, w których drugie przedsiębiorstwo na warszawskiej giełdzie, warte kilkadziesiąt miliardów złotych, dowiaduje się o niezmiernie istotnej decyzji regulacyjnej od dziennikarzy - podkreśla.
Kto straci?
Współautorzy raportu o podziale TP SA powiedzieli kilka dni temu w rozmowie z "Gazetą", że podział będzie lekarstwem na 95 proc. bolączek rynku telekomunikacyjnego. Eksperci przyznali, że na początku będzie ciężko, ale ostatecznie klienci mają zyskać. Te argumenty jednak nie przekonują Wituckiego.
- Przez te cztery lata "przemęczania się" nasze linie nie tylko się nie rozwiną, ale wręcz zdegradują. Autorzy raportu też to przyznają. Wynik będzie taki, że zamiast nowoczesnej sieci światłowodowej, zdolnej przekazywać internet dużych szybkości, Polska stanie się krajem, gdzie zdecydowaną większość sieci stanowić będą nadajniki radiowe zapewniające tylko najwolniejszy internet - podsumowuje.
O co chodzi z tym podziałem?
Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", w poniedziałek dowiemy się, czy prezes UKE podzieli dominującego operatora na część hurtową i detaliczną. Będzie to najważniejsze wydarzenie na rynku telekomunikacyjnym od lat. Dotyczy bowiem firmy, który ma ponad 80 proc. rynku telefonii stacjonarnej i 60 proc. klientów stałego dostępu do internetu. Gdyby doszło do tzw. separacji funkcjonalnej, w ramach spółki, powstałaby część sprzedająca usługi klientom i druga - w dużym stopniu niezależna - jednostka odpowiedzialna za udostępnianie infrastruktury operatorom alternatywnym.
Podział miałby zdaniem regulatora sprawić, że TP będzie sprawniej i lepiej niż teraz współpracować z operatorami alternatywnymi, którzy korzystają z infrastruktury TP. Dla każdego z nas miałoby to oznaczać lepszą jakość usług telekomunikacyjnych.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24