PO chce ograniczenia liczby związków zawodowych w zakładach pracy. Pomysł popierają nie tylko posłowie koalicji, ale także Lewica i wielkie centrale związkowe - NSZZ "Solidarność" i OPZZ. Przeciwne są mniejsze związki, np. "Sierpień 80". Wątpliwości ma też PiS.
O tym, że PO przygotowuje nowelizację ustawy o związkach zawodowych, która ma być pierwszym krokiem do ograniczenia ich liczby w przedsiębiorstwach, napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza". Jak tłumaczy poseł PO Jarosław Pięta, który pracuje nad zmianami w prawie, kwestia poruszona w artykule "GW" nie dotyczy zmian w ustawie o związkach zawodowych, ale w Kodeksie pracy.
- Nie mam zamiaru zmieniać ustawy o związkach zawodowych. Uważam, że związki zawodowe są potrzebną instytucją działającą w każdym systemie i powinny spełniać rolę zgodnie z obowiązującym prawem i praw związkowych nie zamierzam ograniczać - mówi poseł.
Jego zdaniem, optymalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zasady "jeden związek - jeden pracodawca". Poseł zdaje sobie jednak sprawę, że w polskich warunkach jest to niemożliwe, stąd propozycja 33-procentowej reprezentatywności. Oznacza to, że związek musiałby reprezentować przynajmniej 33 proc. pracowników by być partnerem dla pracodawcy. Obecnie ten próg wynosi 10 proc. i 7 proc. w przypadku związków zrzeszonych w centralach.
Centrale są "za"
Z częścią pomysłów posła PO zgadza się wiceszef komisji krajowej NSZZ "Solidarność" Maciej Jankowski. - Kilkadziesiąt małych organizacji w zakładzie pracy uniemożliwia uzgadnianie stanowisk, co utrudnia negocjacje z pracodawcą. Skutkuje to tym, że pracodawca - ponieważ związki się nie dogadały - podejmuje decyzje sam - zaznacza.
Także OPZZ opowiada się za zmniejszeniem liczby związków zawodowych w firmach, ale próg reprezentatywności na poziomie ponad 20 proc. uważa za próbę eliminacji związków. - Jesteśmy za zmniejszeniem liczby związków zawodowych w zakładach pracy, bo gdy jest ich np. 6 czy 7, to czasem trudno uciec od populizmu, który nie pomaga w negocjacjach z pracodawcami - mówi wiceprzewodniczący OPZZ Franciszek Bobrowski.
Mali są "przeciw"
Przeciwko planowanym zmianom stanowczo protestuje natomiast lider mniejszego związku "Sierpnia 80" Bogusław Ziętek. - Tego typu rozwiązania są nie do pomyślenia w Europie. Takie pomysły powodują, że Białoruś będzie dla nas wzorem demokracji. Próba administracyjnego ograniczenia możliwości zrzeszania się pracowników w dowolnych związkach zawodowych jest po prostu pośmiewiskiem dla cywilizowanego świata - grzmi Ziętek. - Rozumiem, że skoro rząd Donalda Tuska nie ma żadnych osiągnąć na niwie gospodarczej czy społecznej, to serwuje społeczeństwu igrzyska w postaci wojny ze związkami zawodowymi - dodaje.
Premier jest spokojny
Sam premier Tusk na razie studzi nastroje: - Spokojnie, bez zacietrzewienia, ale przeprowadzimy te zmiany. Nie za tydzień, to miesiąc, nie za miesiąc, to za rok; ale na pewno Polska zasługuje na lepszą ustawę o związkach zawodowych. Jak podkreśla, będzie chciał przeprowadzić bardzo poważną rozmowę także z działaczami związkowymi, bo "de facto w ich interesie - tych, którzy naprawdę chcą bronić praw pracowniczych - jest zmiana ustawy o związkach zawodowych".
- Mamy wystarczająco dużo wiedzy - i z tej wiedzy zrobimy użytek - o tym, ile nadużyć kryje się za obecnością związków zawodowych w niektórych firmach; o tym, że w niektórych miejscach już dawno przestały one być związkami, które bronią praw pracowniczych a stały się biznesowymi holdingami - zaznacza szef rządu.
PSL i Lewica są zgodne
Szef koalicyjnego klubu PSL Stanisław Żelichowski także uważa, że zmiany w przepisach dotyczących związków zawodowych są niezbędne. Jego zdaniem podniesienie progu reprezentatywności dla związków zawodowych do 25-33 proc. to krok we właściwym kierunku, choć niewystarczający. Żelichowski chce, by pracownicy zrzeszeni w związkach sami płacili na ich utrzymanie.
Również wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (Lewica) uważa, że zmiany w przepisach dotyczących związków zawodowych są konieczne. Zaznacza jednocześnie, że każdy projekt zmian powinien być uzgodniony z głównymi centralami związkowymi. Jego zdaniem, warto zachęcić centrale głównych związków zawodowych, aby przedłożyły swoje propozycje zmian.
PiS jest zaniepokojony
Sceptyczny jest PiS. - Prawo i Sprawiedliwość ocenia te działania jako niepokojące, bo zmierzają one do utrwalenia władzy PO sprawowanej w złym stylu, bez dialogu z partnerami społecznymi - mówi rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak dodaje, "można oczywiście dyskutować na temat zmian w prawie, ale niepokojący jest kontekst, w jakim ten projekt się ukazuje, a więc wtedy, gdy rząd decyduje o sprzedaży akcji KGHM przy proteście związków zawodowych".
bgr//mat
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24