- Gdybyśmy zwiększyli deficyt, tak jak chce tego PiS, to obsługa tego długu skonsumowałby korzyści. A PiS tego nie rozumie. No ale jak się jest finansowym analfabetą, to się z takimi propozycjami wychodzi - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 minister finansów Jacek Rostowski. Podkreślił też, że data wejścia do euro w 2012 roku nigdy nie była dogmatem.
Szef resortu finansów, choć bez wskazania konkretnych osób, już wcześniej z sejmowej trybuny sugerował prezesowi Prawa i Sprawiedliwości, że "ekonomii w tydzień nauczyć się nie da". Teraz po raz kolejny zarzucił ekonomiczne dyletanctwo politykom PiS.
"Bo to jest tak..."
Jacek Rostowski tłumaczy, że zależy mu na niskim deficycie budżetowym, bowiem większego Polska nie jest w stanie udźwignąć. - Zwiększanie deficytu byłoby olbrzymim błędem, bo wzrósłby koszt obsługi długu. To skonsumowałoby korzyści płynące z samego zwiększenia - wyjaśniał minister.
W jego opinii to właśnie oszczędności pozwalają utrzymać odpowiednio wysokie wydatki socjalne. - Ale PiS tego nie rozumie, bo jest finansowym analfabetą - dodał Rostowski.
Kolejny analfabeta?
Minister finansów odniósł się też do transmitowanego w tym samym czasie w telewizji publicznej orędzia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według głowy państwa rząd powinien przeznaczyć większe środki z budżetu na ochronę miejsc pracy, bo to jest teraz najważniejsze. - Zgadzam się z prezydentem, jeśli chodzi o cel, nie zgadzam się w sprawie metod. My chcemy to robić za pomocą środków unijnych i oszczędności - powiedział minister.
- Trzeba zapewnić, żeby ten gospodarczy krwiobieg, jakim jest akcja kredytowa, nadal się ruszał. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe między innymi dlatego, że wiedziała, iż deficyt jest bezpieczny - podkreślił Rostowski.
Jak tłumaczył, niższe stopy procentowe to większa szansa na kredyt dla przedsiębiorców - i to właśnie tą drogą, przez ułatwienie funkcjonowania firm, rząd chce bronić miejsc pracy.
"2012 nie jest magiczną datą"
Minister pytany o sprawę wejścia Polski do systemu ERM2, poprzedzającego przyjęcie euro, powiedział, że zależeć to będzie od skali turbulencji na rynkach finansowych.
- Wszyscy jesteśmy zgodni, że trzeba to zrobić, gdy na rynkach jest mniej turbulencji. Teraz to nie jest dobry moment. Wydaje mi się jednak, że do 30 czerwca uda się to zrobić - powiedział Jacek Rostowski. - No chyba ze turbulencje będą zbyt duże - zastrzegł.
Podkreślił też, że nie oznacza to wcale zmiany planów rządu co do przyjęcia euro. - 1 stycznia 2012 roku nigdy nie był dogmatem i magiczna datą, tylko celem. Mamy determinację, żeby do tego dążyć - powiedział Jacek Rostowski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24