Czy będzie trzeszczeć w koalicji?. Pracownicy Agencji Rynku Rolnego proszą PO o pomoc w usunięciu prezesa Bogdana Twarowskiego, przysłanego tam przez przez ludowców - donosi "Gazeta Wyborcza". Z kolei "Newsweek" pisze o luksusowych zakupach dokonywanych przez prezesa.
W poniedziałek na biurko minister Julii Pitery ma trafić list pracowników Agencji Rynku Rolnego, oskarżający prezesa o łamanie prawa. Prezes Bogdan Twarowski, z zawodu weterynarz, został powołany na to stanowisko 17 lutego przez ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Agencja zatrudnia ok. 1300 osób i zajmuje się rozdzielaniem limitów mleka między producentów, reguluje rynki rolne pod okiem Brukseli (np. skupuje i eksportuje) - informuje "GW".
Nie mogliśmy napisać do ministra rolnictwa, bo on trzyma ze swoim prezesem Kierownik centrali ARR
Pitera uważa, że prezes ARR nie powinien zasiadać w radach spółek powiązanych z Agencją. - Żałuję, że nie ma komisji, która opiniuje kandydatów na najważniejsze stanowiska i wydaje urzędnikom zgodę na zasiadanie w organach spółek - podkreśla pani minister w wypowiedzi dla "Newsweeka".
Sawicki trzyma z Twarowskim?
W piątek późnym popołudniem do szefa gabinetu politycznego premiera, Sławomira Nowaka dotarł już inny list. Dostarczył go osobiście jeden z polityków Platformy, do którego zwróciła się o pomoc grupa kierowników z centrali ARR. - Nie mogliśmy napisać do ministra rolnictwa, bo on trzyma ze swoim prezesem. Szybko stracilibyśmy pracę - powiedział "Gazecie" jeden z autorów listu.
Ok. godziny 22 do mojego domu przyjechał posłaniec z Warszawy z odwołaniem. Pracuję od 30 lat, ale o takiej formie zwalniania z pracy nie słyszałem Cezary Płachecki, dyrektor szczecińskiej ARR
Bezpośrednim impulsem do napisania listu było odwołanie w ubiegłym tygodniu przez prezesa niemal wszystkich dyrektorów oddziałów terenowych Agencji. Dymisje bez podania przyczyny wręczali dyrektorom kurierzy. - Ok. godziny 22 do mojego domu przyjechał posłaniec z Warszawy z odwołaniem. W tym dniu byłem na zwolnieniu lekarskim. Pracuję od 30 lat, ale o takiej formie zwalniania z pracy nie słyszałem - mówi Cezary Płachecki, odwołany dyrektor ze Szczecina.
W radach spółek nielegalnie?
W liście, do którego dotarła "Gazeta", pracownicy zarzucają mu, że choć jest urzędnikiem państwowym, jednocześnie zasiada w radach nadzorczych trzech spółek, z czego dwie to spółki prawa handlowego. A tego urzędnikowi robić nie wolno. Za zasiadanie w radach pobiera dodatkowe wynagrodzenie, ok. 9 tys. zł miesięcznie, wylicza "GW". Chodzi o spółkę państwową Elewarr, która należy do ARR, i jej dwie spółki-córki.
Szefem Elewarru jest Andrzej Śmietanko, prominentny działacz PSL mianowany na to stanowisko bez konkursu przez Marka Sawickiego, a zarazem dobry znajomy Twarowskiego. Pracownicy Agencji twierdzą, że to właśnie Śmietanko stoi za nominacją Twarowskiego i że to on faktycznie teraz kieruje ARR.
Na zarzuty, że łamie przepisy antykorupcyjne, prezes Twarowski odpowiada krótko: - Ustawa antykorupcyjna tego nie zabrania.
Gazeta poinformowała ministra Sawickiego o liście pracowników ARR. - Nie komentuję czegoś, czego nie czytałem. Trzeba będzie się temu przyjrzeć, być może prezes naruszył czyjeś interesy i stąd ten atak - stwierdził minister.
"Prada w promocji kosztuje złotówkę"
Z kolei Newsweek pisze o zakupach zleconych przez prezesa. Kilka dni po powołaniu Twarowski miał wydać dyspozycje o zakupie za państwowe pieniądze sprzętu elektronicznego "godnego wiceprezesa". Uznał, że dotychczas używany sprzęt nie odpowiada jego pozycji.
Za państwowe pieniądze kupiono mu radioodtwarzacz, telewizor LCD, dwa nowe telefony komórkowe (w tym telefon Prady za 4,8 tys. zł), monitor do komputera, zestaw samochodowy do nawigacji satelitarnej ( za 1,5 tys. zł), a nawet skórzaną teczkę (Wittchen, model Arizona za 1600 zł) itd. Zażyczył sobie również fotel godny prezesa za bagatela 4 tys. zł, kolejnego, większego monitora i dwóch reprodukcji obrazów olejnych - czytamy w "Newsweeku". Podobne fakty przytacza "Gazeta Wyborcza".
Twarowski w rozmowie z tygodnikiem bagatelizuje zarzuty. Nie zaprzecza, że zamawiał opisywane przedmioty, jednak twierdzi, że kosztowały one znacznie mniej. - To jakieś pierdoły. Prada kosztuje w promocji złotówkę - twierdzi.
Źródło: Newsweek, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl