Liczba rozpoczętych budów domów wzrosła w lutym w USA o 22 proc., osiągając liczbę 583 tys. - poinformował amerykański Departament Handlu. To jej pierwszy wzrost od siedmiu miesięcy. Analitycy nie kryją zaskoczenia, ale na razie powstrzymują się od zbytniego optymizmu.
Rynek nie spodziewał się aż tak dobrych danych. Ekonomiści prognozowali, że liczba rozpoczętych budów domów może sięgnąć 450 tys.
Tymczasem oprócz wzrostu liczby rozpoczętych budów wydano też więcej zezwoleń na ich rozpoczęcie. Ta liczba wzrosła w lutym o 3 proc. do 547 tys., z czego liczba zezwoleń na budowę domów jednorodzinnych wzrosła o 11 proc. do 373 tys., najmocniej od 18 lat.
Dno? Oby!
Te dane mogą cieszyć. Kryzys na świecie, zanim dotknął banki, a potem resztę gospodarki, zaczął się bowiem na rynku nieruchomości. To w oparciu o kupowane na kredyt domy instytucje finansowe wystawiały papiery wartościowe, które okazały się bezwartościowe, po tym, jak Amerykanie przestali spłacać swoje zobowiązania, a wartość ich nieruchomości przejmowanych przez banki okazało się grubo przeszacowana.
Dlatego od wielu miesięcy ceny domów w USA leciały na łeb na szyję, a nowych prawie nie budowano. Teraz to się zmieniło. - Trudno znaleźć jakiś konkretny czynnik odpowiedzialny za ten wzrost - mówi Ian Shepherdson z firmy doradczej High Frequency Economics. - Przy ciągłym spadku sprzedaży nowych domów oraz spadku konsumpcji i wydatków, nie ma znaku, który by go tłumaczył - dodaje.
Niektórzy analitycy wierzą jednak, że te dane mogą dawać nadzieję na odwrót. - To pozytywny znak dla amerykańskiej gospodarki. I może być sygnałem tego, co wkrótce nadejdzie - uważa Matt Esteve z Tempus Consulting. - Możliwe, że właśnie zobaczyliśmy dno - dodaje. Jeśli tak, to pozostaje się tylko odbić...
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA